Jest coś urzekającego w tradycyjnym winobraniu. Pomimo iż okres zbiorów to najbardziej pracowity i intensywny okres w roku, większość winiarzy wyczekuje go z niecierpliwością i swego rodzaju podnieceniem, a towarzyszy mu niemalże świąteczna i niesłychanie radosna atmosfera.
Winobranie w Szampanii rozpoczyna się zwykle 100 dni po pojawieniu się na winnych krzewach pierwszych pąków i kwiatów. W tym roku miało to miejsce wyjątkowo wcześnie za sprawą niespodziewanie ciepłej i słonecznej wiosny, co w związku z ociepleniem klimatycznym, coraz mniej dziwi.
Winogrona zbierane są z najwyższą delikatnością, następnie dowożone do spółdzielni winiarskiej, ważone, myte i sortowane. Stad trafiają pod prasę, która wyciśnie z nich drogocenny sok.
Obserwowanie jak funkcjonuje stara tłocznia kołowa, którą w Janvry zakupili 50 lat temu pierwsi spółdzielcy, to prawdziwa przyjemność. Jest szeroka i stosunkowo niska, co umożliwia szybkie zgniatanie winogron. Dzięki temu sok nie zabarwia się w kontakcie z wytłoczkami, szampana produkuje się bowiem z mieszanki szczepów o ciemnych jagodach Pinot noir i Meunier, oraz trzeciego białego Chardonnay blanc.
Dzisiaj starą tłocznię zastąpiły nowoczesne prasy pneumatyczne i uruchamia się ją właściwie okazjonalnie. Nie trudno zauważyć, że starszym właścicielom winnic zgromadzonym wokół tłoczni kręci się wtedy łezka w oku. Ta tłocznia to jakby kamień podwalinowy ich spółdzielni i symbol solidarności. Zafascynowani obserwujemy, jak robotnicy uwijają się przy opróżnianiu koszy i skrzynek, a do gigantycznej beczki ze ściśle dopasowanych dębowych klepek trafiają kilogramy winogron.
Możemy też spróbować świeżo wytłoczonego soku, który spływa wyżłobioną w kamiennej płycie rynienką. Ma on szarawą, mało klarowną barwę i szczerze mówiąc wygląda mało apetycznie ;)) Jest jednak całkiem smaczny. Poziom niżej w tym samym budynku znajdują się pojemniki, do których zlewa się i przechowuje się moszcz oraz wysokie metalowe kadzie, w których zachodzi pierwsza fermentacja drożdżowa.
Większość z nas traktuje szampan jako wyjątkowy trunek na specjalne uroczystości czy okazje. Można powiedzieć, że już samo otwieranie butelki jest celebrowane na swój sposób. Na pewno nie bez winy jest tutaj wygórowana cena oraz aura i legenda, które otaczają ten trunek. Tymczasem mało kto z nas pamięta, że jest to po prostu wino, które możemy postawić do posiłku na stole w towarzystwie owoców morza, wielu ryb, skorupiaków, serów, risotta, tortów i deserów a także mięs, i to nie tylko białych. Oczywiście nie jest to proste, i żeby odpowiednio dopasować podane danie z szampanem czy innym winem musującym potrzeba już pewnej kultury winiarskiej i doświadczenia w degustacji tego rodzaju win.
Przyznam szczerze, że w Janvry to nie szampan przypadł mi najbardziej do gustu. Moje podniebienie uwiodła bursztynowa ratafia. Jest to rodzaj wyraźnie owocowego, rozgrzewającego aperitivu. W jego skład wchodzi ten sam moszcz, z którego powstaje potem szampan, dodatkowo wzmocniony mocniejszym alkoholem.
A to już prosty, najczęściej jednogarnkowy typowy obiedni posiłek dla "styranych" winobraniem: potée champenoise. Duszone warzywa: kapusta, rzepki, marchewka, jest też fasolka i ziemniaki z podwędzanymi lokalnymi wędlinami i boczkiem. Pachnie wybornie,
smakuje jeszcze lepiej. Do tego szklaneczka lokalnego czerwonego Coteaux champenois z Janvry – czego można chcieć więcej?!
A dla
wytrwałych, o ile ktoś dobrnął do końca, mam małą zagadkę: jeśli
przejeżdżaliście kiedyś w pobliżu winnic, zauważyliście być może, że na
skraju winnicy, co kilka rzędów sadzi się często krzaki różane. Nie bez
powodu. Dla pierwszej osoby, która w komentarzach udzieli prawidłowej
odpowiedzi na pytania dlaczego, mam małą niespodziankę. Nie będzie to niestety butelka
szampana, jej wysłanie byłoby zbyt ryzykowne i zapewne bardzo kosztowne,
ale raczej kulinarny upominek z Belgii.
Dodam, że choć był to wyjątkowo intensywnie spędzony dzień, a przy tym męczący, do domu wracaliśmy w szampańskich humorach.
Do zobaczenia w przyszlym roku!?
Roze to swoisty "sygnalizator przeciw-mączniakowy".
OdpowiedzUsuńpozdrowienia
Iwona
ale fajnie :) super przygoda pomimo tego,ze to dosc ciezka pewnie tez praca byla :)
OdpowiedzUsuńPiekne foteczki :)
Pozdrawiam :)
Uwielbiam biale wina musujace do owocow morza czy ryb. Bardzo milo sie czytalo o winobraniu
OdpowiedzUsuń:-)
Mączniak, mączniak... , grzyb pasożyt, ale widzę, że Iwona już napisała...
OdpowiedzUsuńAgnieszko, co tam piata rano, wstałabym nawet o czwartej. I następnym razem jak będziesz jechała to dzwoń, ja też pojadę:)
Bardzo ładne zdjęcia, a najbardziej smakowite to z ratafią (chyba).
Pozdrawiam Cie serdecznie zazdroszcząc takich doświadczeń!
Wygląda na to, że to wcale nie była trudna zagadka ;((
OdpowiedzUsuńa Iwona była pierwsza. Czekam więc na mail z dokładnym adresem pocztowym, a w przyszłości postaram się o trudniejsze zagadki ;))
Gosiu, kolana nieźle mi strzykały następnego dnia ;))
Anthony, cieszę się, że znowu wpadłaś ;))
Ewelajno, och jak ja żałuję teraz, że przywiozłam tylko dwie butelki tej ratafii... Po prostu trzeba będzie znowu jechać ;))
Przeczytałam z rozrzewnieniem - przypomniałaś mi dawne studenckie czasy i wyjazdy na winobranie! Szczęściara z ciebie, że tak macie blisko i jeszcze dopisała wam pogoda!
OdpowiedzUsuńKiedyś uczestniczyłem w winobraniu w Hiszpanii. Boże, ale było pięknie. Może dlatego, że byłem piękny i młody.
OdpowiedzUsuńhmmm zagadki nie rozwiąże - winobrania nie doświadczyłam jeszcze... zazdroszczę ;) super!
OdpowiedzUsuńoch, zazdroszczę winobrania, bardzo, i ta potrawa jednogarnkowa wygląda obłędnie pysznie.
OdpowiedzUsuńco do zagadki już już miałam szukać odpowiedzi, ale widzę szybkość Iwony powaliła wszystkich.
Pozdrawiam ciepło
Monika
www.bentopopolsku.blogspot.com
Twój wpis obudził wspomnienia w mojej głowie :)
OdpowiedzUsuńBrałam udział w winobraniu w Beaujolais i Szampanii na pierwszym roku studiów bodajże. To była katorżnicza praca! Jednak atmosfera i napotkani ludzie wynagradzali ciężką pracę, ból w krzyżu i deszcz (winobranie miało miejsce pod koniec września)!
BTW nigdy w życiu, ani wcześniej, ani później, tyle nie jadłam... w rezultacie ubyło kilka dobrych kilogramów i wszystko ze mnie spadało. Zdrowa dieta :)))
W Szampanii, na koniec winobrania, wrzucona mnie do kadzi z winogronami, pamiętając o tym, żeby zdjąć mi wcześniej ubłocone kalosze. O higienę należy dbać :)
Cudowne doświadczenie. Zawsze chciałam w czymś takim uczestniczyć. Może zabierzesz nas następnym razem. Czytałam gdzieś ostatnio, że biedronki zawsze trafiają do prasy z winogronami. Jeżeli jest ich dużo oddają winu swój charakterystyczny smak i zapach i niestety jest to wyczuwalne w winie.
OdpowiedzUsuńależ cudownie! Bardzo fajne doświadczenie i szczerze Ci zazdroszczę, bo i winogrona i wino bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
http://mojafilizankacodziennosci.blogspot.com/
Cieszę się, jeśli tym postem obudziłam miłe wspomnienia ;))
OdpowiedzUsuńLo, muszę cię zmartwić, francuskie winnice przeżywają obecnie inwazję chińskich (!!!) biedronek ;((
Anoushko, ja jezdziłam z kolei do Charentes w rejony koniaku i pineau. Kąpieli co prawda nigdy nie zaliczyłam, ale co się napróbowałam to moje ;))
Mnemonique, wkrótce takie jednogarnkowce będą na blogu, w końcu jesień idzie ;))
Lubię wypić lampkę dobrego wina. Kiedyś napisałem artykuł, w którym wychwalam zdrowotny wpływ wina :) Będzie mi miło jeśli go skomentujesz ;)
OdpowiedzUsuńAlkohol a zdrowie - http://biegpozdrowie.blogspot.com/2009/11/alkohol-zdrowie.html