Ja się jednak tak łatwo nie poddaję i trochę eksperymentów, całkiem udanych, z karczochami po drodze od tego czasu było. No i powiem wam: jak najbardziej warto! Uwielbiam ich zapach na rękach po obieraniu i chrupiąc pojedyncze listki, myślę, jaką by tu sałatkę zrobić z surowych karchochów. A jak pachnie w kuchni, kiedy karczochy duszą się z mięta alla romana! Albo jeszcze lepiej: z oliwkami, czosnkiem i cytrynami...
Potrawka z kurczaka z karczochami, oliwkami i cytrynami (niezwykle aromatyczna)
4-5 karczochów
4-5 kawałków kurczaka
garść oliwek
3-4 ząbki czosnku
1 cytryna koniecznie bio
pęczek kolendry
łyżka kurkumy
sól i świeżo mielony pieprz
oliwa
Zaczynamy od obierania karczochów: w pierwszej kolejności przygotowujemy miskę z zimną wodą do której wyciskamy trochę soku z pokrojonej na ćwiartki cytryny. Ćwiartki cytryny również wrzucamy do miski z wodą.
Odrywamy zewnętrzne płatki, dopóki nie ukażą się nam te jaśniejsze i delikatniejsze rzędy płatków. Łodyga karczocha również jest jadalna i bardzo smaczna. Obieramy ją z zewnętrznych włókien nożykiem. Następnie ścinamy górną część płatków mniej więcej w połowie kwiatu. Karczochy kroimy na ćwiartki i sprawdzamy, czy w środku są charakterystyczne włoski, które Francuzi nazywają siankiem, a Włosi bródką i które najlepiej zawsze usunąć.
W rondlu rozgrzewamy trochę oliwy i przyrumieniamy kawałki kurczaka. Przyprawiamy solą i pieprzem, posypujemy kurkumą. Dodajemy nieobrane ząbki czosnku. Mieszamy i dolewamy trochę wody, tak żeby mięso było zanurzone do połowy. Dodajemy oliwki.
Na wierzchu układamy kawałki karczochów i ćwiartki cytryny. Delikatnie solimy, przykrywamy i zostawiamy na umiarkowanym ogniu na godzinę.
Od czasu do czasu zaglądamy do rondla, żeby się upewnić, że na dnie rondla ciągle jest trochę wody i że mięso się nie przypala. Pod koniec dodajemy kolendrę.
PS: Przepis pochodzi z książki Fatemy Hal La cuisine du Maroc. Nie mam taginu, więc posłużyłam się żeliwnym garnkiem, a zamiast kuskusu podałam kurczaka z ryżem
Wspaniala propozycja! Przyznaje, ze dosyc rzadko przygotowuje karchochy, wlasnie ze wzgledu na obieranie... Ale fakt - warto sie poswiecic! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i milego weekendu zycze!
Bardzo bardzo apetycznie! nawet nie wiesz jak ja chętnie odbyłabym takie karczochowe warsztaty, heh... Myślę tak sobie tylko, ze Twoje danie nie zasługuje na nazwę 'potrawka', przynajmniej u mnie to słowo ma same okropniaste skojarzenia.
OdpowiedzUsuńwspaniała propozycja!
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo apetycznie i aromatycznie ! Trudno zrobić zdjęcia takim potrawom ,a Tobie to wyszło cudownie :) Aż chce się lecić do garów!
UsuńPowiało wakacjami ;)) Karczochy ostatni raz jadłam we Francji na wakacjach, obudziłas miłe wspomnienia tym przepisem...
OdpowiedzUsuń