sobota, 21 kwietnia 2012

Aromatyczny kurczak z karczochami i oliwkami

Kilka tygodni temu Lili, włoska przyjaciółka Anety, uczyła nas jak kupować i obierać karczochy. Muszę przyznać, że obrywałyśmy ich zewnętrzne liście tak trochę bez przekonania, marudząc, czy warto to w ogóle robić. Jakby nie patrzeć prawie połowa karchochów skończyła w kompostowniku, a takie dobre karczochy można znaleźć gotowe w słoiku w zalewie z oliwy i w ogóle nie trzeba się męczyć z obieraniem. No i są jeszcze mrożone przecież!

Ja się jednak tak łatwo nie poddaję i trochę eksperymentów, całkiem udanych, z karczochami po drodze od tego czasu było. No i powiem wam: jak najbardziej warto! Uwielbiam ich zapach na rękach po obieraniu i chrupiąc pojedyncze listki, myślę, jaką by tu sałatkę zrobić z surowych karchochów. A jak pachnie w kuchni, kiedy karczochy duszą się z mięta alla romana! Albo jeszcze lepiej: z oliwkami, czosnkiem i cytrynami...




Potrawka z kurczaka z karczochami, oliwkami i cytrynami (niezwykle aromatyczna)

4-5 karczochów 

4-5 kawałków kurczaka 
garść oliwek 
3-4 ząbki czosnku 
1 cytryna koniecznie bio 
pęczek kolendry 
łyżka kurkumy 
sól i świeżo mielony pieprz 
oliwa

Zaczynamy od obierania karczochów: w pierwszej kolejności przygotowujemy miskę z zimną wodą do której wyciskamy trochę soku z pokrojonej na ćwiartki cytryny. Ćwiartki cytryny również wrzucamy do miski z wodą.
Odrywamy zewnętrzne płatki, dopóki nie ukażą się nam te jaśniejsze i delikatniejsze rzędy płatków.
Łodyga karczocha również jest jadalna i bardzo smaczna. Obieramy ją z zewnętrznych włókien nożykiem. Następnie ścinamy górną część płatków mniej więcej w połowie kwiatu. Karczochy kroimy na ćwiartki i sprawdzamy, czy w środku są charakterystyczne włoski, które Francuzi nazywają siankiem, a Włosi bródką i które najlepiej zawsze usunąć. 

 

W rondlu rozgrzewamy trochę oliwy i przyrumieniamy kawałki kurczaka. Przyprawiamy solą i pieprzem, posypujemy kurkumą. Dodajemy nieobrane ząbki czosnku. Mieszamy i dolewamy trochę wody, tak żeby mięso było zanurzone do połowy. Dodajemy oliwki. 


Na wierzchu układamy kawałki karczochów i ćwiartki cytryny. Delikatnie solimy, przykrywamy i zostawiamy na umiarkowanym ogniu na godzinę. 


Od czasu do czasu zaglądamy do rondla, żeby się upewnić, że na dnie rondla ciągle jest trochę wody i że mięso się nie przypala. Pod koniec dodajemy kolendrę.



PS: Przepis pochodzi z książki Fatemy Hal La cuisine du Maroc. Nie mam taginu, więc posłużyłam się żeliwnym garnkiem, a zamiast kuskusu podałam kurczaka z ryżem

5 komentarzy:

  1. Wspaniala propozycja! Przyznaje, ze dosyc rzadko przygotowuje karchochy, wlasnie ze wzgledu na obieranie... Ale fakt - warto sie poswiecic! ;)

    Pozdrawiam serdecznie i milego weekendu zycze!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo bardzo apetycznie! nawet nie wiesz jak ja chętnie odbyłabym takie karczochowe warsztaty, heh... Myślę tak sobie tylko, ze Twoje danie nie zasługuje na nazwę 'potrawka', przynajmniej u mnie to słowo ma same okropniaste skojarzenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Wygląda bardzo apetycznie i aromatycznie ! Trudno zrobić zdjęcia takim potrawom ,a Tobie to wyszło cudownie :) Aż chce się lecić do garów!

      Usuń
  4. Powiało wakacjami ;)) Karczochy ostatni raz jadłam we Francji na wakacjach, obudziłas miłe wspomnienia tym przepisem...

    OdpowiedzUsuń