Oby do wiosny ;))
Rozgrzewające curry z bananami, rodzynkami i mango
dla 4 osób
3 płaty piersi z kurczaka
2 banany
garść rodzynek
1 mango (użyłam mrożonego, za drugim razem o nim zapomniałam, więc jeśli trudne do zdobycia, można pominąć)
1 duża cebula
1 ostra papryczka
puszka mleka kokosowego
200 g passaty pomidorowej (w sezonie mogą to być świeże pomidory)
2 łyżeczki curry
kawałek imbiru wielkości kciuka
sól i pieprz
olej do smażenia
Mięso z kurczaka pokroić w paski. Przyprawić solą i pieprzem. Cebulę obrać i pokroić w piórka.
Rozgrzać trochę oleju w rondlu. Wrzucić pokrojonego kurczaka i delikatnie podsmażyć. Dodać cebulę, papryczkę, starty na tarce imbir i rodzynki. Wymieszać i przykryć przykrywką. Poddusić na delikatnym ogniu przez 5-8 minut, aż cebula zmięknie. Posypać curry w proszku, zalać mlekiem kokosowym, dodać pomidory, przykryć i gotować jeszcze przez 5-8 minut. Na samym końcu dodać pokrojone banany i mango, przyprawić wedle uznania i podawać gorące z ryżem. Można udekorować drobno posiekanym porem.
Przy okazji muszę wspomnieć o książce, którą przeglądałam wczoraj w księgarni. Wyobraźcie sobie, że długo szukałam czegoś na temat naszej polskiej kuchni po francusku z myślą o prezencie dla przyjaciółki. Dzisiaj wpadła mi w ręce wydana w listopadzie w Szwajcarii przez wydawnictwo Noir sur blanc książka Wiktorii Bosc, która -, jak wyczytałam z okładki - jest dziennikarką i fotografką, córką Beaty Tyszkiewicz (nie wiedziałam, że pani Beata ma tyle zdolnych córek ;)).
Przekartkowałam ją w pośpiechu i znalazłam i naszą kochaną ogórkową, i zasmażane buraczki i sos tatarski do jajek, że nie wspomnę o pierogach i bigosie - krótko mówiąc dużo naszej domowej tradycyjnej kuchni.
Myślę, że pewnie niedługo komuś ją sprezentuję, chyba, że znacie jakieś inne publikacje warte uwagi (???) po francusku lub angielsku.
Przekartkowałam ją w pośpiechu i znalazłam i naszą kochaną ogórkową, i zasmażane buraczki i sos tatarski do jajek, że nie wspomnę o pierogach i bigosie - krótko mówiąc dużo naszej domowej tradycyjnej kuchni.
Myślę, że pewnie niedługo komuś ją sprezentuję, chyba, że znacie jakieś inne publikacje warte uwagi (???) po francusku lub angielsku.
Bardzo interesujące połączenie. Z pewnością wypróbuję.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy przepis! Muszę zdobyć składniki i na pewno go spróbuję. Aż dostałam ślinotoku na myśl o połączeniu tych wszystkich składników ze sobą:)
OdpowiedzUsuńRewelacyjna propozycja, jak najbardziej moje smaki :)
OdpowiedzUsuńŚwietne curry! A mango widziałam wczoraj w lidlu, więc są w Polsce dostępne :)
OdpowiedzUsuńZrobię koniecznie!
Pozdrawiam :)
Słodko - kwaśne curry - idealne dla mnie! Moje smaki! Moje kolory! Pyszne!
OdpowiedzUsuńFajne curry, zrobię z rybą. Znam z dań wytrawnych mango jako dodatek oraz znam smak banaów w takich potrawach, podduszonych lub podsmażonych (uwielbiam go, a mężowi z talrerza podkradam), ale ten zestaw, dodatkowo wzmocniny akompaniamentem przypraw curry brzmi interesująco i nie moge się doczekać, by poznać smak tego wszystkiego razem w jednym daniu. Pozdr.
OdpowiedzUsuńmoze "rose petal jam"?
OdpowiedzUsuńpisała o niej Liska
http://whiteplate.blogspot.com/2011_05_01_archive.html
ada
jeszcze drobiazg:
OdpowiedzUsuńhttp://rosepetaljam.net/Rose_Petal_Jam.html
ada
Eee, fajna ksiazka! Dzieki za podpowiedz Ada! Nie znalam. Z okladki wyglada, ze ma podobna estetyke jak niektore blogi i moze byc bardziej urzekajaca. Ta Wiktorii taka bardziej swojska mi sie wydaje.
OdpowiedzUsuńKinga, z rybą to ja się trochę boję, bo w takich potrawkach się rozpada.
OdpowiedzUsuńmiss coco - my drobiu, jak i większości mięsa nie jadamy, a rybojady z nas przednie - więc nie mam wyboru, a składniki Twojego curry mnie kuszą :)
OdpowiedzUsuńBelgio!
OdpowiedzUsuńgdzie mozna kupic?
pozdrawiam.
ewa z loftu
ciesze się, że się przydałam!
OdpowiedzUsuń"naszym" Francuzom się podobała.
miłego.
ada (provence z bloxa)
Kinga, no i tak chyba zdrowiej.
OdpowiedzUsuńEwo, w Brukseli widziałam ją i we fnacu i w filigranes. To nowa książka i czesto jest gdzieś na widoku.
Ada, ta zielonooka ?
Już wiem, że kolejną książką, którą chcę przeczytac jest W podróży ;))
Super danie, trochę egzotyki w tę ponura i wcale niezimową zimę się przyda:)
OdpowiedzUsuńI na dodatek pani Wiktoria mieszka 'obook' mnie ;) I jak zwykle mnie uprzedzilas, bo wpis o ksiazce mial byc u mnie w przyszlym tygodniu... :)
OdpowiedzUsuńA curr i mnie sie w tym numerze spodobalo, choc nie bylam pewna, czy ten dodatek bananow bedzie mi odpowiadal. Ale skoro zachwalasz ;)
Pozdrawiam serdecznie!
PS. I mow, co bedziesz 'konfitowac'! :D
'curry' mialo byc (dopiero co wrocilam z restauracji, a tu i tak zjadam literki okazuje sie ;))
OdpowiedzUsuńTez mam to elle à table i nawet nie zauwazylam tego przepisu, pfff. W kazdym razie juz zrobione i zjedzone, banany nam bardzo pasowaly :-)
OdpowiedzUsuńAleksandra
Zrobiłam, wyszło pyszne!
OdpowiedzUsuńA oto efekt:
http://sisters4cooking.blogspot.com/2012/01/curry-z-kurczaka-z-bananami-rodzynkami.html
Bea, to czekam na opinie o ksiazce sasiadki ;)) Ja ksiazki nie mam i na razie nie mialam okazji niczego sprobowac...
OdpowiedzUsuńOla, az zaluje, ze Elle à table to tylko dwumiesiecznik, latwo przegapic... Moze powinnam zaprenumerowac ...?
Sisters, piekne wyszlo! Ciesze sie, ze smakowalo.