sobota, 6 października 2012

Egzotyczne spotkanie z kuchnią Kongo w Brukseli

Donoszę, że po długiej wakacyjnej przerwie wznowił działalność nasz brukselski klub zdecydowanie fajnych babeczek (w skrócie BeKaP). Jednym z wydarzeń września był wieczór poświęcony kuchni Kongo, który odbył się w ostatni piątek.



Po kuchni irańskiej, którą otwarła przed nami niczym swoje serce nasza koleżanka Justyna, to kolejna egzotyczna dla nas kuchnia. Można powiedzieć, że wystartowałyśmy ambitnie, a wieczór okazał się kulinarnym sukcesem, co zawdzięczamy między innymi świetnie zorganizowanej Chantal z Discovery Africa, która wprowadziła nas w jej tajniki oraz Agnieszce, która na ten wieczór użyczyła nam swojej kuchni. Wieczór rozpoczął się od prezentacji niektórych, zupełnie nieznanych nam produktów, takich jak maniok, sos moambe z nasion olejowca gwinejskiego, papryczki dame Jeanne, mangostan czy inne egzotyczne owoce, po które Chantal wysłała nas wcześniej na marché du Vieux Tilleul. Targowisko ma miejsce w każdy czwartek od 14stej do 20stej przy Avenue Boondael, a wśród straganów znajdziecie bajeczne stoisko państwa z Kongo, którzy sprowadzają egzotyczne owoce i warzywa.



Można również u nich kupić domowej roboty sosy. Ja wybrałam najłagodniejszy na spróbowanie. Wspólnota afrykańska w Brukseli jest na tyle liczna, że bez trudu znajdziemy tutaj egzotyczne produkty i przyprawy. Nie brakuje również fajnych knajpek z afrykańską kuchnią. Na końcu znajdziecie kilka sprawdzonych adresów, które przekazała nam Chantal.


A wracając do naszego wieczoru w pierwszej kolejności przygotowałyśmy sałatkę z owoców egzotycznych, ponieważ wymagała schłodzenia. Owoce mangostanu, drogie i rzadkie, zachowałyśmy do degustacji na deser.


Przygotowałyśmy też poncz z rumem, którym nie udało się tym razem upić, gdyż zrobiłyśmy go w wersji zdecydowanie light. Potem przyszła kolej na moambe. Moambe znaczy sos i jest to dosyć tłusty sos z utartych nasion olejowca gwinejskiego, który kupuje się gotowy w puszce. Najczęściej robi się z nim kurczaka, ale można go też użyć do przygotowania krewetek albo ryb. Również z puszki były liście manioku, które w smaku przypominały nam bardzo szpinak szczególnie po dodaniu czosnku.




Ponieważ na rynku kupiłyśmy również banany, Chantal zaproponowała, żebyśmy je ugotowały. W krajach tropikalnych, gdzie banany są ważnym źródłem pożywienia, traktuje się je jak u nas ziemniaki: smaży, gotuje, robi purée lub piecze. 



Notatek nie robiłyśmy, Chantal co prawda rozdała nam przepisy, ale z naszego spotkania zapamiętałam, że jest to kuchnia, w której nie liczy się tyle technika i ściśle przestrzeganie receptur, co serce. Moambe to potrawa, która przygotowuje się od święta, a w jej przygotowanie angażują się wszyscy w domu. Zapraszani są znajomi i sąsiedzi. Nie może zabraknąć ryżu i sosu. Ilość wody do gotowania ryżu odmierza się palcem. Nikt nie odważa składników i nikt się nie spieszy. Tak jak my w ten piątek ;))




Nasze kolejne spotkanie już wkrótce! Tym razem próbować będziemy sałatki winegred, solanki, a może i dobre bliny uda się nam zrobić. Bo w to, że będzie twórczo i wesoło nie wątpię ;))




Gdzie warto się wybrać według Chantal - oto kilka adresów:
- Gri Gri przy Rue Basse 16, 1180 Bruxelles (Uccle) - www.gri-gri.be
- Kergi przy Rue Blaes 159, 1000 Bruxelles
- Le Kanodou Resto przy Chaussée de Charleroi 73, 1060 Bruxelles - www.kanodou-resto.be
- bardzo modny ostatnio Kokob, z kuchnią etiopsk
ą – warto tam zajrzeć, jeśli będziecie przejazdem w Brukseli, to zaledwie dwa kroki od siusiającego chłopczyka
- targowisko przy Av. Boondael – egzotyczne warzywa i owoce
- Chantal poleca również soki z owoców egzotycznych Rubikon do kupienia w pakistańskich sklepikach w Brukseli




10 komentarzy:

  1. Tez myślałam, że to szpinak:-)Fajne macie spotkania, no i dostęp do tak egzotycznych składników-)Tylko pozazdrościć...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę Wam takich spotkań! Ja na razie tylko stoję i patrzę na różne manioki i inne korzonki, potrafię tak dobrą minutę się gapić, albo i dłużej ;-) We Francji nie ma problemu z różnymi egzotycznymi składnikami, trzeba tylko wiedzieć jak się do nich dobrać. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczny pomysł na te babskie spotkania z kuchniami świata! A do tego etniczny targ, postaram sie zapamiętać i kiedyś bedac w Bru go odwiedzic. Chocby tylko po to, by nacieszyć oczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten targ tak troche nie po drodze, bardzo dzielnicowy jest, a oczy nacieszyc tez mozna na Matonge ;))

      Usuń
  4. Fajny wpis, juz od paru lat nie jadlam moambe a bardzo lubie i kiedys robilam od czasu do czasu! Czas na powtorke! Gri-gri to kolo mnie a nigdy nie bylam! O tej etiopskiej tez slyszalam wiele dobrego, jest na mojej liscie miejsc do odwiedzenia :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kuchnia etiopska i knajpa nie zachwycily mnie. Bylo ok, ale nie wybralam sie wiecej. Po prostu to nie moje smaki. Dlatego nie bylam pewna kuchni Kongo. Pozytywnie sie zaskoczylam. Zrobie w domu. Nie wiem kiedy, ale zrobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pracuje obecnie nad kims, kto moglby przygotowac cos dla nas z Senegalu ;)) Moze sie uda...

      Usuń
  6. Bardzo ciekawe to muszą być spotkania. Jak można się przyłączyć do waszego klubu?
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joanna, wszystkie informacje znajdziesz na stronie internetowej bekap.be
      Pozdrawiam serdecznie !

      Usuń
  7. Incicjatywa bardzo fajna, a do tego nauka czegos nowego i to od osoby, która się na tym zna. Odkrywanie nowych smaków jest fascynujące. Zazdroszcze możliwości kupienia/ spróbowania czegos tak egzotycznego! :) w pl w dalszym ciągu trudno o to, tutaj dla niektórych nawet ciecierzyca jest ciągle czymś egzotycznym :)
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń