piątek, 23 kwietnia 2010

Krewetki z Morza Północnego z cykorią

Dzisiaj parę słów o małych szaro-różowych krewetkach z Morza Północnego, które przywieźliśmy sobie jakiś czas temu na kolację z Ostendy. Wiki nazywa je też piaskowymi, bo żyją blisko brzegu ukryte w piasku. Naukowa nazwa to garnela pospolita (łac. crangon crangon). Naprawdę drobiazg, chyba jedne z najmniejszych, jakie znaleźć możemy na talerzu, osiągają do 5-6 cm. O wyraźnym posmaku jodu, bardzo smaczne, są przysmakiem na wybrzeżu i nie tylko. Znajdziemy je chyba wszędzie w Belgii, gdyż każde szanujące się belgijskie bistro serwuje tomates-crevettes, wydrążone pomidory nadziewane krewetkami w majonezie, oraz pyszne, ale niestety niezwykle pracochłonne, krokiety krewetkowe, croquettes de crevettes. Do wypróbowania gdybyście znudzili się małżami.





Odstraszyć może cena krewetek - kosztują więcej niż schabowy szczególnie, jeśli są świeże. Tańsze są krewetki mrożone, podobno można je dostać w Lidlu. Już 150 g wystarczy do zrobienia jakiejś fajnej sałatki. Ja proponuje podać je zapiekane z cykorią – smakowo bardzo trafne połączenie. Dzięki cytrynie cykoria traci trochę goryczki i staje się przyjemnie kwaskowata. Przepis pochodzi z belgijskiej strony http://www.epicurien.be/.

Proporcje dla czterech osób:
4 cykorie (belgijskie cykorie są tak dorodne, że wystarczyły mi 3)
200 g sparzonych, obranych krewetek
łyżka masła
20 cl słodkiej niskoprocentowej śmietany
sok z połówki cytryny
1 żółtko
sól, pieprz oraz gałka muszkatołowa




Cykorie pokroić wzdłuż na dość cienkie paseczki. Roztopić masło w rondelku i wrzucić cykorię. Stale mieszając poddusić przez jakieś 10 minut pilnując, żeby cykoria się nie przypaliła. Dodać świeżo wyciśnięty sok z cytryny, doprawić solą, świeżo mielonym pieprzem i gałką. Zdjąć z ognia, dodać śmietanę roztrzepaną z żółtkiem, krewetki, i dobrze wymieszać. Wyłożyć do żaroodpornych miseczek lub kokilek (ja od niedawna używam szklanych kwadratowych foremek MIXTUR z ikei), i włożyć do rozgrzanego piekarnika. Zapiekać przez 20 minut w temperaturze 180°C. Pyszne z chlebem z masłem.




A gdyby ktoś miał ochotę poczytać więcej, belgijskie krewetki mają swój blog.

-----------------------------------------------------------------------------

Dodatkowo kilka fotek z naszej przedświątecznej wycieczki do Ostendy :




Zakochanych w polskich dzikich plażach belgijskie wybrzeże raczej rozczaruje: od strony lądu plaże okalają szeregi betonowych, nie zawsze ładnych apartamentowców na wynajem dla letników. Niewielkie, ale za to dosyć malownicze skrawki dzikszych plaży znalezc można w De Haan oraz w Oostduinkerke.


Wzdłuż większości plaż powstały wygodne promenady – jest to duży plus, jeśli mamy ochotę zwiedzać wybrzeże na rowerze. W każdej miejscowości znajdziemy wypożyczalnię rowerów a także wieloosobowych sympatycznie trzeszczących rikszy.


A gdyby nie chcialo się wam pedałować, jest jeszcze tramwaj, który zaczyna swą trasę w De Panne (nad granicą francuską) a kończy w Knokke (pod granicą holenderską). W niektórych miejscowościach przejeżdża naprawdę obok plaży.


100 lat temu Ostenda znana była, jako jedno z najmodniejszych i najbardziej kosmopolitycznych kąpielisk w Europie. Willa Maritza, pozostałość po latach świetności, dziś wciśnięta między nijakie apartamentowce.


Nieco dalej przy promenadzie willa Yvonne i Simonne.


a

9 komentarzy:

  1. Tez mam takie serwetki;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię tu zaglądać, szczególnie że ostatnio bliskie są mi klimaty belgijsko holenderskie. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. A gdyby tak tymi kreweteczkami posypać zupę z cykorii z kilku postów wcześniej ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Miss Coco! Jak jak uwielbiam te krewetki, zwlaszcza, ze zawsze miedzy "nozkami" maja odrobine krewetkowego "kawioru" - tutaj nazywaja sie "grise"....zajadamy je jako przekaske, czesto nawet nie sciagam skorupki, tylko tez ja zjadam. Pomysl na cykorie fantastyczny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tutaj również, crevettes grises - i również z pancerzykami. Marzy mi się bisque - muszę wreszcie się odważyc. Tak więc pomysł z zupą jak najbardziej trafiony ! I to nie tylko cykoriową. Na przykład z kopru włoskiego: www.sensum.be/fr/home/article/503

    OdpowiedzUsuń
  6. Przywędrowałam po komentarzu zostawionym na moim blogu :) A więc to są te szare krewetki, które jadłam jako przegryzkę tydzień temu i które widziałam, jak pan obierał przed restauracją :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ptasiu, a ja przeglądając mój album z Brugii,znalazłam na kilku zdjęciach Fidela ;) Chociaz zanim nie trafiłam na twój blog, nie wiedziałam, ze on się tak własnie wabi.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale mnie wzielo na sentymenty. Jeszcze calkiem niedawno bardzo czesto jezdzilam do Belgii nad morze. De Panne to ulubione miejsce mojej Coreczki. Zawsze bardziej podobaly mi sie belgijskie miasteczka nadmorskie od tych francuskich, a ze to tylko niecala godzina drogi to bywalismy tam ze 2 razy w miesiacu. Teraz mam 1100 km wiec pozostaja tylko wspomnienia :)

    pozdrawiam goraco juz z Polski

    OdpowiedzUsuń