Kasztanowy crème brûlée dla 4 osób
(przepis z magazynu Saveurs)
2 żółtka
20 g cukru
300 g gotowego kasztanowego purée lub kremu z puszki
30 cl słodkiej śmietany
4 łyżeczki ciemnego cukru
do dekoracji kremu: trochę cukru pudru, pokruszonych orzeszków pistacjowych i kasztanów
Piekarnik rozgrzewamy na 150 stopni. Śmietanę podgrzewamy w rondelku. Żółtka ubijamy z cukrem. Kiedy żółtka z cukrem osiągną jasny kolor, powolutku dolewamy gorącą śmietanę cały czas mieszając. Dodajemy krem kasztanowy z puszki, pomagamy sobie trzepaczką, żeby purée kasztanowe ładnie połączyło się na gładką masę z żółtkami. Masę wylewamy do żaroodpornych naczynek i wstawiamy w kąpieli wodnej do piekarnika na 40 minut.
Po wyjeciu z piekarnika krem wygląda właśnie tak.
Po przestudzeniu wstawiamy go do lodówki na co najmniej godzinę. Przed podaniem posypujemy ciemnym cukrem i karmelizujemy albo w piekarniku z nagrzaną górną grzałką albo pomagamy sobie palnikiem. Dla dekoracji możemy posypać cukrem pudrem, pokruszonymi orzeszkami pistacjowymi i całymi kasztanami.
Dłubiąc sobie dzisiaj w ogrodzie, przypomiałam sobie film Mike'a Leigh.
Film nosi tytuł Another Year i opowiada o tym, jak mija kolejny rok w życiu Toma i Gerri oraz oscylujących wokół tej pary ludzi, ich bliskich i znajomych. Wiosna, lato, jesień, zima... Pory roku mijają, czas płynie na pracy w ogrodzie i w domu Toma i Gerri, szczególnie w kuchni, w której lubią się spotykać znajomi. Często samotni i trochę zagubieni w życiu ludzie, którym nie wiedzie się najlepiej, nie do końca wiedzący czego chcą tak naprawdę, czasami zadręczajacy swoim zachowaniem innych, a przede wszystkim siebie. W sumie bardzo zwyczajni ludzie, daleko im do doskonałości, i właściwie tacy jak my. A jednak niezwykli i Mike Leigh opowiada o nich w jakiś taki ciepły i poruszający sposób. Do tego obsada aktorska jest fantastyczna, aż trudno uwierzyć, że film zdobył tak niewiele nagród.
Gorąco, gorąco polecam!
"Another year" jeszcze nie widzialam - trzeba koniecznie nadrobic! A twoj creme brulee wyglada fantastycznie. Az zaluje, ze nie mam w domu kasztanow...
OdpowiedzUsuńCreme Brulee z kasztanów? Pycha! Nigdy czegoś takiego nie próbowałam :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam kasztany, sama mam przepis na puree z kasztanów ;)
OdpowiedzUsuńBrulee z kasztanów chciałam zrobić, gdy z Amber zajmowałyśmy się w grudniu właśnie kasztanami w TU I TAM. Postawiłam wtedy na Mont Blanc - nie żałuję, ale już wiem, że kasztanowe brulee też muszę koniecznie zrobić:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
W lutowej 'Kuchni' jest kilka niecodziennych przykładów Creme Brulee (np. na słodko z marchewką lub winogronami oraz figami, a na wytrawnie! z kurzą wątróbką:P) Także myślę, że kasztanowy musi być super, zwłaszcza że w tym roku ich spróbowałam i muszę powiedzieć - smakowały, szczególnie z białą czekoladą!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy pomysł na creme brulee. Wciagnelam sie wlasnie ostatnio w jego produkcje, wiec interesuja mnie teraz wszystkie mozliwe wariacje:)
OdpowiedzUsuńKasztanowe brulee to jedno z najlepszych brulee dla mnie.Kocham kasztany w różnych wcieleniach.
OdpowiedzUsuńPyszne zdjęcia!
Filmu jeszcze nie widziałam...
Pozdrawiam!
Uwielbiam kasztany i uwielbiam creme brulee, a do tego Twoje zdjęcia tak apetycznie prezentują taki smakołyk :)
OdpowiedzUsuńPyszne zdjęcia, a creme brulee to jeden z nielicznych deserów, które robę i lubię. Pomysł z kasztanami bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Ależ Ci zazdroszczę! "Pure z kasztanów"... Fajnie, że tak sobie idziesz i kupujesz... ale nie poddam się i też poszukam, bo taki deser wart jest zachodu :) Pzdr Aniado
OdpowiedzUsuńA to b ciekawe wykorzystanie kasztanow i kolejna ciekawa wersja brulee! Ha! Do wyprobowania! :))
OdpowiedzUsuńZapraszam po odbior wyroznienia.
OdpowiedzUsuńmyślałam, że widziałam już wszystkie kombinacje na creme brulee, a tu proszę jaka miła niespodzianka! i do tego z KASZTANAMI ;) jak mogłam nie pomyśleć o tym, w końcu taka kombinacja jest w pewnym sensie obowiązkowa:) boskie!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam