Blanquette, czyli jak nazwa wskazuje, biała z różnych powodów: po pierwsze używamy do niej "białych mięs" – jeśli nie cielęciny (to powinna być taka cielęcina z cielaka karmionego jeszcze mlekiem matki), to drobiu lub ryby. Po drugie w przeciwieństwie do typowego ragoût czy boeuf bourgignon nie "kolorujemy" mięsa czyli nie smażymy przed właściwym duszeniem. No i po trzecie wreszcie na końcu zabielamy sos śmietanką. Trochę mniej znana niż tradycyjny boeuf bourgignon, więc tym bardziej warta odkrycia i czasu spędzonego w kuchni.
Od siebie dodam, że nie wyobrażam sobie blanquette bez drobniutkich cebulek nazywanych grelots – całe szczęście mam dostęp do mrożonych i nie musze ich obierać – oraz pieczarek, ale blanquette można również zrobić z cebulą i marchewką albo pokrojonym selerem naciowym. Według przeprowadzonego właśnie w rodzinie sondażu, najsmaczniejsza blanquette jest z ryżem, chociaż myślę, że i dobrym domowej roboty purée by nie pogardziła...
Blanquette czyli biała potrawka z cielęciny dla 6 osób
Źródło Larousse gastronomique
1 kg cielęciny na gulasz
garść małych cebulek grelots lub innych
bukiet ziół (tzw. bouquet garni)
250 g maleńkich pieczarek (lub grzybów leśnych)
żółtko
cytryna
20 cl słodkiej śmietany
1 l bulionu drobiowego, cielęcego bądź warzywnego
przyprawy
Cielęcinę kroimy na dość duże gulaszowe kawałki. Wkładamy mięso najlepiej do żeliwnego rondla, zalewamy zimną wodą tak, by objęła mięso i zagotowujemy. Kiedy szumowiny przestaną wypływać na powierzchnię, zdejmujemy rondel z ognia i odcedzamy. Przekładamy mięso z powrotem do rondla, zalewamy bulionem, tak by mięso było przykryte i zagotowujemy. Dodajemy bukiet ziół czyli kilka gałązek tymianku, pietruszki, listek laurowy, trochę natki selera związane i zawinięte w liść pora. Przyprawiamy, przykrywamy pokrywką i zostawiamy na umiarkowanym ogniu na półtorej godziny.
Pieczarki płuczemy, a cebulki obieramy i szybko podsmażamy na łyżce masła. Przyprawiamy solą i pieprzem oraz kilkoma kroplami cytryny. Sprawdzamy, czy mięso po nakłuciu jest już miękkie i dodajemy cebulki z pieczarkami. Mieszamy, próbujemy i ewentualnie doprawiamy. Śmietanę rozbijamy w rondelku z żółtkiem i zaciągamy sos w garnku. Możemy sobie to ułatwić, wyciągając wcześniej mięso z rondla. Wkładamy z powrotem mięso do rondla z sosem. Na samym końcu doprawiamy również sos świeżo wyciśniętym sokiem z cytryny. Sos powinien mieć delikatną, kremową konsystencję.
garść małych cebulek grelots lub innych
bukiet ziół (tzw. bouquet garni)
250 g maleńkich pieczarek (lub grzybów leśnych)
żółtko
cytryna
20 cl słodkiej śmietany
1 l bulionu drobiowego, cielęcego bądź warzywnego
przyprawy
Cielęcinę kroimy na dość duże gulaszowe kawałki. Wkładamy mięso najlepiej do żeliwnego rondla, zalewamy zimną wodą tak, by objęła mięso i zagotowujemy. Kiedy szumowiny przestaną wypływać na powierzchnię, zdejmujemy rondel z ognia i odcedzamy. Przekładamy mięso z powrotem do rondla, zalewamy bulionem, tak by mięso było przykryte i zagotowujemy. Dodajemy bukiet ziół czyli kilka gałązek tymianku, pietruszki, listek laurowy, trochę natki selera związane i zawinięte w liść pora. Przyprawiamy, przykrywamy pokrywką i zostawiamy na umiarkowanym ogniu na półtorej godziny.
Pieczarki płuczemy, a cebulki obieramy i szybko podsmażamy na łyżce masła. Przyprawiamy solą i pieprzem oraz kilkoma kroplami cytryny. Sprawdzamy, czy mięso po nakłuciu jest już miękkie i dodajemy cebulki z pieczarkami. Mieszamy, próbujemy i ewentualnie doprawiamy. Śmietanę rozbijamy w rondelku z żółtkiem i zaciągamy sos w garnku. Możemy sobie to ułatwić, wyciągając wcześniej mięso z rondla. Wkładamy z powrotem mięso do rondla z sosem. Na samym końcu doprawiamy również sos świeżo wyciśniętym sokiem z cytryny. Sos powinien mieć delikatną, kremową konsystencję.
W starszych przepisach, na przykład u Julii Child można się spotkać również z zasmażką z masła i mąki. Trzeba jednak powiedzieć, że współczesna kuchnia francuska zdecydowanie odstąpiła od tej praktyki.
Brzmi extra, bardzo lubię cielęcinę - zapisuję do wypróbowania. A czy te cebulki są marynowane, czy surowe?
OdpowiedzUsuńWitaj Marzenko,
Usuńpowinny byc surowe, ale nie wiem , czy takie u nas znajdziesz...
http://en.wikipedia.org/wiki/Pearl_onion
Musiało być pyszne, ale dla mnie odpada w oryginalnej wersji, bo ze śmietaną :( (a ja nie mogę)
OdpowiedzUsuńDominiko, mozesz sprobowac z mlekiem i zeby sos byl gesciejszy jednak uzyc maki ???
Usuńświetny przepis (i na odpowiednią ilość osób ;)
OdpowiedzUsuńposzukam takich cebulek, chyba gdzieś widziałam podobne, a jak nie znajdę, będzie z szalotką
Coś dla moich chłopaków.
OdpowiedzUsuńo jacie.przepis zapisany
OdpowiedzUsuńw ogole mega inspirujące zdjęcia!:)
pozdrawiam
zapraszam
http://prettyunreality.blogspot.com
Zrobiłam, spróbowałam, oniemiałam - PYCHA ! Nie zdawałam sobie sprawy, jak dużo w tym przepisie daje dodatek soku z cytryny. Podałam z pyzami i fasolką szparagową, uzyskując uwielbienie najbliższych :)
OdpowiedzUsuńBelgio, jak blanquette, to jednak bez marchewek, tylko z cebulami i pieczarkami - ta wersja również mi najbardziej podchodzi :)
OdpowiedzUsuńzabieram się za robotę, mięso doprawiamy solą i pieprzem dopiero po gotowaniu w bulionie?
OdpowiedzUsuńZrobione! Uzylam pseudo-smietany sojowej, oraz czesciowo malutkich pieczarek z mrozonki, a czesciowo swiezych cèpes. Konsumpcja zaplanowana na jutro ale sos juz sprobowalam, pyszny!
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć Ola, bo ja też powinnam jej unikać, ale nie umiem sobie wyobrazić dobrej kuchni (mam na myśli taką, jaką lubię najbardziej) bez śmietany i masła...
UsuńU nas moj malz unika masla i smietany - samego smaku takiej sojowej nie lubie ale w sosach jest ok, nie ma roznicy (dla nie przynajmniej).
OdpowiedzUsuń