A u mnie tym razem leciutkie ciasto kasztanowe, zupełnie nie podobne do tradycyjnego czekoladowego fondant. W środku lekko wilgotne, konsystencją przypomina trochę nasz budyń. Do tego dziecinnie proste w wykonaniu. Najlepsze z ubitą w domu śmietaną. Przepis jak zwykle z nieocenionego Saveurs (listopad 2008).
Fondant à la crème de marrons
500 g słodkiego kremu z kasztanów
125 g masła
4 jajka
laska wanilii
2 łyżki mąki
szczypta soli
oraz na bitą śmietanę
15 cl dobrze schłodzonej słodkiej tłustej śmietany
czubata łyżka cukru pudru + druga łyżka do posypania ciasta
15 cl dobrze schłodzonej słodkiej tłustej śmietany
czubata łyżka cukru pudru + druga łyżka do posypania ciasta
Piekarnik rogrzać na 180 stopni. Okrągłą formę na ciasto wysmarować masłem. Białka rozdzielić od żółtek. Miękkie masło wymieszać mikserem z kremem kasztanowym, dodać żółtka, mąkę i ziarenka wanilii. Białka ubić na sztywno i bardzo delikatnie wymieszać z masą na ciasto. Przełożyć do formy i włożyć do piekarnika na 40-45 minut. Przed podaniem ciasto posypać cukrem pudrem oraz ubić na sztywno śmietanę z cukrem. Nam najbardziej smakuje jeszcze troszeczkę ciepłe z bitą śmietaną albo lodami waniliowymi.
Prawda, że proste? A o kasztanach jeszcze napiszę.
Pieczenie kasztanów na ogniu - Photo Andrea Mucelli |
Jej zawsze chciałam spróbować jadalnych kasztanów, ale jakoś nie było do tej pory mi to dane :-( mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję...
OdpowiedzUsuńCoco, marzy mi się takie ciasto... Już kiedyś widziałam je, zdaje się, w Kuchni...
OdpowiedzUsuńA jak zobaczyłam zdjęcie z piekącymi się kasztanami to już zupełnie chciałabym nie tylko upiec takie ciasto, ale znaleźć się w tym miejscu i też tak sobie ogrzewać dłonie i spróbować TYCH kasztanów.
Serdecznie pozdrawiam!
Obecnie jestem na etapie fantazji na temat kasztanow. Mam nadzieje, ze uda mi sie sprobowac ich w najblizszym czasie, bo w innym wypadku nie spedze ani jednej spokojnej nocy... ;))
OdpowiedzUsuńJagienka, uprzedzam tylko, że kasztany kaloryczne ;)
OdpowiedzUsuńEwelajno, ciasto jest bardzo ciekawe, trudno je do czegokolwiek z naszej tradycyjnej kuchni porownać. Warto chociaż raz sprobować. To ostatnie zdjecie co prawda nie moje, ale za to takie magiczne, nie moglam sie mu oprzeć.
Zaytoon, spij dobrze i niech ci sie przysni piekny spacer gdzies w Ardèche i kasztany pod stopami.
Coco, a taki krem Bonne Maman by się nadał?
OdpowiedzUsuńhttp://a.pl/przysmaki-i-specjaly/konfitury-galaretki-ciastka/bonne-maman-krem-kasztanowy-z-wanilia-370g
Ewelajno, jak najbardziej. Wystarczy, ze lekko zredukujedz ilosc pozostałych składnikow, i moze uda ci sie je zrobic z jednego słoika? Ja miałam z puszki tylko 430 gramow i wyszlo ok.
OdpowiedzUsuńDziekuję, coco - to po powrocie, bo teraz będę miała urlop:)
OdpowiedzUsuńA ja wlasnie niedawno kupilam krem z kasztanow. I juz chyba wiem, co z nim zrobie.
OdpowiedzUsuńCiasto swietnie sie prezentuje,choc za kaszatnami nie przepadam,tzn jesc ich,bo patrzec i wachac i owszem :) tez sie ciesze juz na swiateczne jarmarki i widok tych prazacych sie co pare metrow kasztanow :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Bardzo lubię to ciasto. Jest łatwe i pyszne.Nawet ci, którzy nie bardzo sympatyzują z kasztanami, polubią ciasto.
OdpowiedzUsuńA używam takiego samego puree z kasztanów.
Pozdrowienia!
krem z kasztanów.. takie to nieznany dla mnie smak.
OdpowiedzUsuńJa kasztany odkrylam po zamieszkaniu w Toskanii. Te najprostsze, najzwyklejsze, po prostu upieczone sa wg mnie najlepsze... Ale mowie tak, bo nie mialam okazji sprobowac takiego ciacha jak Twoje, kto wie, moze zawojowaloby mnie calkowicie?:) Prezentuje sie bardzo smakowicie.
OdpowiedzUsuńTu we Wloszech najpopularniejszym ciastem robionym z kasztanow jest "castagnaccio", ale to zupelnie inny wypiek, bardzo aromatyczny (z dodatkiem rodzynek, rozmarynu i orzeszkow piniowych) ale raczej ciezki, wystarczy maly plasterek, by sie nim nasycic.
Pozdrawiam serdecznie.
Droga Konsti, to bardzo ciekawe co piszesz, castagnaccio intryguje mnie od dawna, ale zawsze myslalam, ze robi sie je z maki kasztanowej a nie z kremu kasztanowego ? Jak na razie cena maki kasztanowej skutecznie mnie odstrasza od tego wypieku ;(
OdpowiedzUsuńA te upieczone, kupione na kiermaszu sa po prostu magiczne ;)
Amber, nie wiem czy tez tak masz, ale to ciasto najbardziej smakuje pierwszego dnia po upieczeniu, jeszcze lekko cieple.
u mnie równiez na świątecznym kiermaszu są pieczone kasztany i bez nich nie ma uroku świąt :) pastę/krem kasztanowy kupowałam we Francji, u mnienei ma jeszcze tej pyszności, a ciacho z nim wychodzi cudowne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam An
Dziewczyny, ależ nabrałam ochoty na kasztany. Dotychczas niegdy nie próbowałam ani pieczonych, ani w formie kremu, czy ciasta. nie wiem, czy nie szukałam, ale raczej nie zauważayłam, aby w Polsce w cukierniach były takie wypieki, na pieczone na dworze, tez nie trafiłam. widziała ostatnio świeże kasztany w Almie, więc chyba kupię i zacznę od pieczonych. Potem zobaczymy. Pozdrawiam. Kinga
OdpowiedzUsuńBardzo lubię krem z kasztanów:) Jakis czas temu jadłam pieczone pierogi z tym kremem - niebo w gębie:) A Twoim ciachem się częstuję bez pytania:)
OdpowiedzUsuńA to ciasto nie jest mdle w smaku?
OdpowiedzUsuńJa myślałam, że kasztany to chategnes, a marrons to bardziej te nasze kasztany, z których robimy ludziki. A tu u ciebie jest creme de marrons. Więc jak to jest naprawdę? Ktoś wie jaka jest różnica między chategne i marron? Poza tym bardzo ciekawe co piszesz.
OdpowiedzUsuńI dobre mówisz to ciasto. Ja jakoś nie mogę sie przekonać do kasztanów. Mam nawet w szafce podobną puszeczkę, chyba sic!przeterminowaną.
OdpowiedzUsuńChoć naleśniki były dobre zaświadczam szczerze. Ale to był Pierre Herme, to wiadomo.
OdpowiedzUsuńfajnie sie prezentuje
OdpowiedzUsuńja z kasztanów piekłam tylko chleb na bazie mąki kasztanowej
Miss_coco, niejasno sie wyrazilam; masz racje, castagnaccio jest z maki kasztanowej. Wspomnialam o tym ciescie przy okazji kasztanowych wspominek:), nie ma to zadnego zwiazku z kremem kasztanowym:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplo.
Konsti, jak kiedys dorwę tę makę, to na pewno sprobuję. Bardzo jej jestem ciekawa.
OdpowiedzUsuńNo to Dorotko mialas szczęscie, bo ja na razie maki jeszcze nie mialam okazji przetestować ;(
Narzeczono, albo się lubi albo nie. Przyznaję, ze moze się wydawac mdle, dlatego lubię je wlasnie z ta mocno powaniliowana smietana.
Piegowata, oj ja tak polubilam od ostatnich wakacji, kiedy to w gorach nosilismy ze soba taki sloik kremu w placaku. Niewyobrazalne jak mi to smakowalo na kromce czerstwego chleba. Bardzo mile wspomnienie.
Kingo, sprobuj upiec te z Almy, kasztany powinny być w sklepach co najmniej do swiat.
Następnym razem postaram się kasztany podać na obiad - serdecznie zapraszam ;)
Co do chataignes i marrons, to obie nazwy jak widać funkcjonuja obok siebie.
Anglicy czasami na Swieta faszeruja indyka kasztanami, zurawina suszona i miesem na kielbaski, najczesciej jednak miesem, cebula i szalwia, ja w tym roku obsmazylam upieczone kasztany z brukselka i boczkiem, male urozmaicenie obowiazkowej brukselki do indyka, pozdrawiam, Iwona
OdpowiedzUsuń