Pain perdu, nazywane również francuskimi tostami na pewno już znacie. Kiedyś było to danie ludzi biednych, którzy w ten sposób wykorzystywali w kuchni czerstwe pieczywo. Dzisiaj danie zrobiło się sławne a renomowani mistrzowie odmieniają go na tysiąc sposobów w swoich kuchniach. Ten oto przekładaniec z jabłkami wypatrzyłam na blogu Via delle rose, który wspominałam kilka dni temu. Jest to niesłychanie prosty przepis na szybki deser. Bez zagniatania i ubijania. Trzeba tylko obrać i pokroić jabłka. A oto proporcje na prostokątną formę do ciasta, serdecznie zapraszam.
3-4 jabłka
2 czubate łyżki ciemnego cukru
2 łyżki masła
200 ml słodkiej śmietany
4 łyżki calvadosu
pieczywo – ilość kromek będzie zależała od kształtu i wielkości waszej formy
4-5 łyżek marmolady z pomarańczy
Jabłka obieramy, kroimy na talarki i wrzucamy na rozgrzane na patelni masło. Najlepiej zrobić to w dwóch partiach. Jabłka powinny się podsmażyć a nie dusić. Do każdej partii jabłek dodajemy po czubatej łyżce cukru – jabłka powinny się lekko skarmelizować.
Żaroodporną formę smarujemy masłem. Ważne, żeby była w miarę wysoka. Śmietanę mieszamy z calvadosem, a jeśli nie mamy calvadosu, to ewentualnie w Grand Marnier lub koniakiem, w ostateczności amaretto.
Piekarnik rozgrzewamy na 180 stopni.
Układamy pierwsza warstwę kromek chleba na spodzie naczynia. Mogą to być również bułki, albo jakieś brioszki. Polewamy pierwsza warstwę kilkoma łyżkami śmietany, której powinno starczyć nam na trzy warstwy. Na pierwszej warstwie pieczywa układamy połowę podsmażonych jabłek. Kolej na drugą warstwę pieczywa, która również nasączamy śmietaną z calvadosem i na drugą warstwę jabłek. Mam nadzieję, że wasza forma jest na tyle wysoka, że będziecie mieli jeszcze miejsce na trzecią, ostatnią warstwę pieczywa. Jak tylko śmietana wsiąknie w chleb z ostatniej warstwy, smarujemy go marmoladą pomarańczową i wsuwamy tak przygotowaną zapiekankę do piekarnika na 30-40 minut. Po 20-25 minutach sprawdzamy czy góra nie zaczyna się przypalać. Jeśli tak, wystarczy przykryć formę kawałkiem folii aluminiowej i skręcić trochę temperaturę w piekarniku. Po wyjęciu z piekarnika, studzimy i z krojeniem czekamy aż całość naprawdę wystygnie. W przeciwnym razie gorące warstwy jabłek i pieczywa będą się wam rozjeżdżały. Tak więc cierpliwości łasuchy!
o rany, to musi byc pyszne! akurat mam calvados i jablka ze znajomego sadu! Jakiego chleba uzywasz? Mi do pain perdu najbardziej pasuje chalka z piekarni Paul ;-)
OdpowiedzUsuńuwielbiam pain perdu, ale o takiej fantazji na jego temat nie słyszałam, baaa, nawet bym o niej nie pomyślała. Najbardziej wyrafinowany jaki zrobiłam to taki z dodatkiem zgniecionego banana do jajek i mleka (tudzież śmietany). No i dla mnie to raczej śniadanie, a u Ciebie deser z prawdziwego zdarzenia. Super:)
OdpowiedzUsuńWidziałam już rożne sposoby na wykorzystanie czerstwego pieczywa, ale tego nie znam. Nie przepadam za słodkościami, ale np. kawałek szarlotki zjadam z chęcią, a ten pain perdu to w sumie mógłby ostatecznie podrabiać szarlotkę, nie? :)
OdpowiedzUsuńCzy ty znowu byłaś w Normandi?
OdpowiedzUsuńCo to za klify???
Świetne to ostatnie zdjęcie! Piękne.
OdpowiedzUsuńA ja - wstyd się przyznać - do tej pory nie słyszałam o takim wykorzystaniu czerstwego pieczywa...
Tosty francuskie robil na sniadanie dla synka Dustin Hoffman w "Kramer kontra Kramer" ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo podobne danie robiła kiedyś moja Babcia:) Jednak w tej wersji nie było calvadosu! Zatem muszę spróbować po Twojemu!
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia!
Pozdrawiam serdecznie:)
Za takim wolnym czasem jak Twój zatęskniłam...
OdpowiedzUsuńBardzo...
Moja mama robiła kiedyś coś takiego, ale chyba nie z dżemem z pomarańczy tylko z jabłek. Twoja propozycja na taki leniwy, spokojny czas jest naprawdę świetna - przez to jeszcze bardziej tęsknię za tym czasem...
Zdjęcia klifów wyglądają jak okolice Rugii w Niemczech.
Ciepło pozdrawiam miss:)
Bardzo lubie tosty francuskie, w takim wydaniu jeszcze nie jadlam, choc idea podobna do bread& butter pudding, ktory jest moim ulubionym jesienno -zimowym deserem. :) No i musze, jako nieznajaca francuszczyzny to napisac - niezmiennie mnie smieszy nazwa perdu - pierdu. ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńzaczelam weekend od zrobienia tego wlasnie pain perdu, cos pysznego! Slodko-kwasno-kremowy deser. Mysle ze za kazdym razem inny wyjdzie bo wszystko zalezy od uzytego pieczywa i jablek. Moje pierwsze podejscie bardzo udane, i nawet forma idealnie mi pasowala do tych 3 warstw.
OdpowiedzUsuńJeszcze sobie ostrze zeby na gofry, pewnie w niedziele :-)
na drugi dzien tez bylo bardzo dobre, teraz druga porcja stygnie :-)
OdpowiedzUsuńPrawde mowiac nieufnie podchodzilam do tego studzenia, nie z lakomstwa, tylko pain perdu na zimno mi jakos nie pasowal. Ale to jest takie szarlotkowe bardziej i na zimno pyszne.
Nadrabiam blogowe zaległości i Twoje posty zostawiłam sobie na deser. Pain perdu to jedno z ulubionych śniadań w mojej rodzinie. Nigdy nie robiłam z jabłkami.Ten dodatek calvadosu urzekł mnie totalnie. Nie będę "owijać w bawełnę". To jest Twoja kolejna propozycja, która mnie zachwyciła. Robię i będę delektować się tym smakiem.
OdpowiedzUsuńTakiej wersji jeszcze nie robilam. Chetnie przetestuje, zawsze jakas bulka zostaje.
OdpowiedzUsuńA te fotki to skad?
Chalka na pewno moze byc, choc ja uzywam najzwyczajniejszego, po prostu tego, ktory mi zostanie w woreczku i ktorego juz nikt nie chce jesc...
OdpowiedzUsuńAsix, to wlasciwie juz nie jest pain perdu tylko takie podszywane ciasto;)
Lasqueen, mam tez jeden wyprobowany przepis z uzyciem czerstwego chleba w wersji kolacjowej. Wychodzi taki fajny jakby souflet z tego z jajkami i serem, kiedys go pokaze. Nie odwazylabym sie go nazwac szarlotka, ale bardzo sie stara z tym podrabianiem, to fakt;)
To nie Normandia, tylko jak slusznie zauwazyla spostrzegawcza Ewelajna, Rugia. Pojechalismy tam zobaczyc Prore, miedzy innymi.
Arvén, a to wlasnie przepiekne molo w miasteczku Sellin. Wpadlismy tam na ciacho z galaretka z rokitnika. Jeszcze gdzie niegdzie mozna go bylo troche nazbierac.
A to fakt z tymi Kramerami, w Stanach pain perdu to chyba glownie na sniadanie podaja, u nas to jednak nadal na podwieczorek.
AM, jakby nie bylo tego calvadosu, to by tu pewnie nikt nie zajrzal ;)
Ewelajno, robilam i z marmolada pomaranczowa i z dzemem brzoskwiniowym, innym razam mialam znowu morelowy, i stwierdzam, ze najlepiej sie sprawdza taki gorzki pomaranczowy. Myslalam tez, zeby wyprobowac jakiejs galaretki imbirowej. Nastepnym razem chyba.
Masz racje z tym pudingiem Karolino. Dzisiaj poczestowano mnie bodingiem, to taka flamandzka wersja pudingu, ale jakos nie przypadla mi do gustu. W tym wydaniu w ogole nie czuc chleba, wszyscy, ktorzy mieli okazje sprobowac dziwili sie, kiedy im zdradzilam, co to za 'ciasto' ;)
No ciesze sie, ze tak smakowalo, zawsze powtarzam (sobie), ze warto troche poczekac ;)
Lo, to bardzo sie ciesze i ciekawa jestem twojej opinii. Jablka na szczescie sie nie koncza, wiec pewnie bedzie nie jedna okazja do przetestowania przepisu. Pozdrawiam, bo jakos ostatnio malo czasu na podgladanie przepisow i komentowanie - ach ta praca...
Fotki z Rugii, a kto pyta ?
;)
Milo mi, ze tu wpadacie ;)
ja jako marmolady uzylam pomaranczowej fruitée intense bonne maman. Na ogol nie mam zaufania do produktow o tak dziwnych nazwach (palme przyznaje roznym spécialités fromagères, nie wiadomo co to), ale to fruitée jest calkiem dobre ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ola
Wiesz, że wypróbuję...:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, ze Rugię wypatrzyłam:)Piękne miejsce...
Dobrej nocy coco:)
Zgadnij kto? Kiedy nastepny wpis? Czekam i czekam.
OdpowiedzUsuńTo będzie trochę czekania, bo robię cassoulet, a na to potrzeba tak ze 3 dni ;))
OdpowiedzUsuńFull wypas, ja ma w zywaczaju mawiac moja mloda kuzybka :)
OdpowiedzUsuńMilego WE!
Barrrrdzo ladnie, barrrrrrdzo pysznie! W tym wypadku wymawiamy frrrrrancuskie rrrrr!!! ;)))
OdpowiedzUsuńAle ładny przekładaniec :) O pain perdu nie słyszałam, nigdy nawet nie jadłam,a bardzo mi się podoba na zdjęciach :)
OdpowiedzUsuń