Chyba nie będziesz pokazywała tych zdjęć na blogu, Mamo ??? – zapytał osłupiony syn.
Nie, bo znalazłam instrukcję luzowania czyli obsługi kuraka na YouTubie (niech żyje Internet!). Na pierwszy rzut oka może się to wydawać niezwykle trudne. Cały problem polega na tym, żeby nie pociąć skóry. Należy naciąć ją wzdłuż kręgosłupa, a potem oddzielając ostrym nożykiem mięso od kości, dosłownie je wyłuskać i powyjmować. Warto jednak zostawić kości w nodze, żeby była ładna dekoracyjna nóżka na półmisku. Nie będę opisywać luzowania krok po kroku, chyba bym nie potrafiła. Po prostu po pierwszym luzowaniu pod troskliwym okiem Tomka, poszłam na żywioł i udało się. Działałam w sumie intuicyjnie, a z każdym kolejnym kurakiem było coraz szybciej i sprawniej. Dokładny opis luzowania znajdziecie tutaj, na stronie Kucharz/Wieszjak.pl (ciekawych linków nigdy dosyć!)
Mam wrażenie, że upieczenie kuraka w zwartej bryle sprawia, że całość jest bardziej soczysta, niż kiedy mam też kości. Kurczak pięknie się prezentuje na półmisku i daje pokroić niczym masło. W dodatku możemy nadziewać go na tysiące sposobów. Najbardziej przypadł mi do gustu farsz z orzeszkami pistacjowymi, ale w internecie znajdziecie masę inspiracji.
Kurczak faszerowany musem mięsno-pistacjowym
proporcje na 8 osób:
4 młodziutkie kurczaki lub 2 duże
na farsz:
3 piersi z kurczaka, tak mniej więcej 400-450 g
2 białka
200 ml gęstej słodkiej śmietany
garść orzeszków pistacjowych
gruby plaster gęsiej lub kaczej wątróbki (foie gras)
opcjonalnie zioła z ogrodu: tymianek, rozmaryn itp.
sól i pieprz
słoninka lub boczek do zapieczenia
Zaczynam od przygotowaniu farszu. Pokrojone na grubsze kawałki piersi kurczaka wrzucam do miksera razem z białkami albo przepuszczam przez maszynkę do mięsa. Tak zmielone mięso dziele na dwie części. (Przygotowałam dwa różne farsze, można ograniczyć się do jednego). Orzeszki pistacjowe należy drobno posiekać albo rozbić w moździerzu. Pistacje i pokruszone kawałki foie gras (jeśli nie mamy, możemy zastąpić świeżymi wątróbkami drobiowymi) dodajemy do zmielonego mięsa, solimy i przyprawiamy pieprzem, dodajemy śmietanę i wyrabiamy ręka na puszysta masę. Wstawiamy do lodówki. Z reszty mielonego mięsa robimy drugi farsz: drobno pokrojone pieczarki przesmażamy razem z cebulka. Mieszamy z mięsem, śmietaną, drobno pokrojonymi ziołami i przyprawami. Odstawiamy do lodówki. Farsz powinien trochę stężeć pod wpływem niskiej temperatury.
W międzyczasie zabieramy się za luzowanie kuraków. Zapewnia, że nie taki diabeł straszny...
Na You Tubie znajdziecie przydatne filmiki instruktażowe. U mnie wyglądało to w skrócie o tak:
Wyluzowane kuraki solimy i przyprawiamy pieprzem w środku i nadziewamy farszem. Najłatwiej zrobić to przy pomocy szprycy. Farszu ładujemy tyle, żeby po zaszyciu kurczak powrócił do wcześniejszego kształtu. Jeśli naładujemy za dużo, farsz będzie wypływał w trakcie pieczenia. Po nadzianiu kurczaka zaszywamy uważając przy tym, żeby chwycić głęboko skórę. Skóra jest delikatna i jeśli szew będzie za płytki, za blisko brzegów, w trakcie pieczenia może pęknąć. Kończyny podwiązujemy. Zaszytego kuraka owijamy w plastry boczku lub słoninki, układamy w brytfance i delikatnie skrapiamy olejem. (Jeśli zawiniemy go w słoninę, to olej właściwie nie będzie potrzebny). Czas pieczenia zależy od wielkości waszego kuraka, dlatego nie będę go podawać. Uważam, że najlepiej piec szwem do góry. Jeśli położymy kuraka na szwie, istnieje ryzyko, że farsz będzie wyciekał w trakcie pieczenia i łatwo jest tez kuraka przypalić od spodu a to grozi wypadnięciem farszu. Brzmi to wszystko bardzo skomplikowanie, ale zapewniam, że wcale nie jest! Może być pracochłonne, zwłaszcza jeśli brakuje nam wprawy, ale efekt za to gwarantowany.
Z kości, które zostają z luzowania, możemy przygotować przepyszny sos, ale o tym następnym razem.
Gratuluje! Ja tez sie przymierzalam ale w koncu zrobilam kurczaka pieczonego z ostatniego numeru Saveurs... (mimo ze tez juz sobie obejrzalam patroszenie na youtube, starajac sie nie zauwazac zdumionego spojrzenia mojego meza). Takiego zwylmego kurczaka robilas czy malego (chyba KURCZE sie takie male cos nazywa)?
OdpowiedzUsuńPiszesz że nie jest wcale takie trudne jak na to wygląda to kiedyś będę musiała podjąć wyzwanie :-).
OdpowiedzUsuńartykuł i fotorelacja jak z cordon blue i w wykonaniu Julii Child ;)
OdpowiedzUsuńNigdy czegoś takiego nie robiłam, no ale przede mną jeszcze sporo kuchennych wyzwań :D
OdpowiedzUsuńAle podoba mi się tak bardzo to nadzienie - uwielbiam pistacje w każdej postaci..
Ola, kupilam kurczeta, takie mniejsze, dokladnie takie, jakie mielismy na zajeciach z Tomkiem.
OdpowiedzUsuńSzana, rzeczywiscie mozna sie bylo poczuc na tych zajeciach jak Julia Child ;)
Dziewczyny, naprawde warto sprobowac ;))
A ja wciąż jeszcze nie odważyłam się, by spróbować poluzować kurczaka... Chyba czas poćwiczyć! Nadzienie zapowiada się przepysznie, muszę wypróbować!
OdpowiedzUsuńJejku, ja chyba nigdy w życiu bym kurczaka nie wyluzowała :P Przy tej operacji bym całe mięsko odkroiła, jak sądzę :D Ale za to podziwiam Twój farsz, bo brzmi i wygląda fantastycznie!!
OdpowiedzUsuńMiss_coco,luzować ,kuraka' nauczyłam się od swojej babci właśnie.Z takim musem to musowo muszę zrobić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Gratuluje, to faktycznie niezla sztuka, takie luzowanie. Ja jeszcze nie mam odwagi, by sie z nia zmierzyc - ale moze kiedys :)
OdpowiedzUsuńTa nauka jeszcze przede mną, więc bardzo się cieszę, że podałaś takie przydatne linki :)
OdpowiedzUsuńA sam kurczaczek i nadzienie prezentują się wybornie mniam mniam :)
u nas mistrzynią luzowania jest moja Teściowa i tak na razie pozostanie :))
OdpowiedzUsuńO żesz..., Zdolniacho! Takie rzeczy to moja mama potrafi:) A do tego info o klubie kulinarnym... - no zazdroszczę...
OdpowiedzUsuńz takim farszem to na pewno smakowal pysznie:)
OdpowiedzUsuńWyglada niesamowicie apetycznie,ale tez niezwykle skomplikowanie (te luzowanie)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
"Arystokracja" wśród przepisów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pistacjowe nadzienie, pięknie brzmi!
OdpowiedzUsuńkilka dobrych lat temu często robilśmy takie luzowane kurczaki. Twoim wpisem przypomniałaś mi jak były dobre. Koniecznie musim coś takiego znowu popełnić :)
OdpowiedzUsuńPomysł na nadzie świetny!
Miłego WE :)
jest jeszcze szkoła, żeby kuraka nie ciąć ani na mostku ani na plecach tylko wszystko wyciągać przez dziurę w zadku ;) Przynajmniej mnie tak uczyli
OdpowiedzUsuń