Zapewne z paryską rozpustną bohemą, jej szalonymi nocami, kabaretami i burdelami dziewiętnastowiecznego Montmartre'u. Z tancerkami, metresami i ich klientami, których artysta uwiecznił w swoich pracach. Ale mało kto pamięta, że Toulouse-Lautrec był również świetnym kucharzem. Żył krótko, ale żył pełnią życia, a wszyscy zapamiętali go jako bon vivant, czyli kogoś, kto kochał i umiał cieszyć się życiem. Sztukę kulinarną traktował równie poważnie co malarstwo czy muzykę. Wraz ze swoim przyjacielem Maurice'm Joyant zebrał ulubione przepisy, które zresztą sam zilustrował. Książka została wydana pod tytułem Art de la Cuisine. I wyobraźcie sobie, to właśnie Toulouse-Lautrec'owi przypisuje się autorstwo słynnego musu czekoladowego!
Pod koniec XIX wieku musy rozpowszechniły się w kuchni francuskiej, ale były to przede wszystkim musy wytrawne, przytowywane z ryb i warzyw. Toulouse-Lautrec zastanawiał się, dlaczego nikt nie robi musów na słodko i kiedy powstał jego pierwszy mus z czekolady, nazwał go bez zastanowienia 'mayonnaise au chocolat'. Na szczęście nazwa się nie przyjęła, ale przepis pozostał ;))
Tym razem wersja nieco odbiegająca od oryginału: mus lekko aromatyzowany czarną herbatą. Bardzo mi sie sposodobała ta wersja. Posmak herbaty w ustach bardzo delikatny a jednak wyczuwalny, chociaż użyłam bardzo mocnej wędzonej herbaty. Polecam ;))
Mus czekoladowy aromatyzowany herbatą
200 g gorzkiej czekolady
25 g miękkiego masła
4 białka
20 g cukru
125 ml śmietany kremówki
1 łyżka herbaty (W oryginalnym przepisie Lapsang Souchong*, ale myślę, że można użyć łagodniejszej Earl Grey. Ważne, żeby była to herbata o zdecydowanym smaku.)
W małym garnuszku lub miseszce umieścić czekoladę i masło. Rozpuścić w kąpieli wodnej, aż masa będzie gładka i błyszcząca.
Śmietanę zagotować. Zaparzyć w niej herbatę i zostawić pod przykryciem. Po 15 minutach dokładnie odcedzić i dodać do rozpuszczonej czekolady z masłem. Porządnie wymieszać lub zmiksować. W razie potrzeby ponownie postawić na ogniu. Odstawić do przestudzenia.
W międzyczasie ubić na sztywno białka, pod koniec ubijania dodając cukier.
Mniej więcej połowę piany dodać do masy czekoladowej i wymieszać trzepaczką. (Larousse gastronomique podaje, że zawsze dodajemy rzadsze do gęstszego.) Teraz kiedy masa czekoladowa została rozrzedzona, dodajemy ją do reszty ubitej piany i delikatnie mieszamy.
Gotową masę można wyłożyć do mniejszych miseczek. Wstawić do lodówki na przynajmniej półtorej godziny.
* A gdyby ktoś miał ochotę zapoznać się z przepisami Toulouse-Lautrec'a, proszę tędy.
Ciekawe polaczenie, na pewno wyprobuje:)
OdpowiedzUsuńPrzepysznie, taka aksamitna konsystencja :)
OdpowiedzUsuńo kurczę, tego nie wiedziałam - czytałam książkę o nim, właściwie o van Goghu ale o nim było baaardzo dużo a nie było mowy o jego kulinarnych zdolnościach. Zapamiętałam go raczej jako smutnego i przygnębionego człowieka. A tu proszę -wynalazca musu. Chętnie bym tę książkę przejrzała, dla zawartości estetycznej jak i merytorycznej. A mus wygląda bajecznie, faktycznie - aksamitny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Monika
Monika, tez jestem bardzo ciekawa tej ksiazki. Niestety ostatnie wydanie jest z lat 60-tych, co tlumaczy jego cene ;((
UsuńDzisiaj bylam w japonskim sklepie i ogladalam przepiekne bento - pomyslalam o Tobie ;))
Mus czekoladowy brzmi zdecydowanie lepiej niz majonez ;) I jest bardzo delikatny na Twoim zdjeciu! Un vrai nuage :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tego herbacianego smaku... Do tej pory robilam najczesciej tylko w wersji kawowej.
Pozdrawiam seredecznie!
I dziekuje za kasztanowe info :)
Za mna chodza ostatnio polaczenia czekoladowo-imbirowe. Z kawa probowalam, ale pewnie nie mialam dobrego przepisu, bo byla niewyczuwalna.
UsuńA wiesz, ze jak wrzucisz w googlu mayonnaise au/de chocolat, to wyskakuja musy ;))
Wygląda rewelacyjnie i bardzo intrygujące połacznie z herbatą...
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńa mus... taki aksamitny.
Witaj! Pierwszy raz słyszę o wędzonej herbacie i naprawdę mnie zaintrygowałaś. Gdzie można kupić taką herbatę?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Gosia
Ja mam z Twinningsa. Pytalabym w dobrych herbaciarniach i delikatesach i na poczatku radzila dosypywac po kilka listkow do zwyklej herbaty. To jest bardzo mocna herbata i nie wszystkim od razu smakuje.
UsuńAle fajny przepis!Myślałam,że to 'zwykły' mus, a tu proszę - wędzona herbata! Super.
OdpowiedzUsuńCzarny Kot, mam taką samą podstawkę:) Nie wiedziałam, że wymyślił mus, ciekawe. Taki z herbatą musi interesująco smakować:)
OdpowiedzUsuńDopiero jak sie jej dokladnie przyjrzalam, to sobie uswiadomilam, ze i kot autorstwa Toulouse-Lautrec'a jest ;))
UsuńZrobie w ten weekend :-) a pozatym zainwestowalismy w cocotte Staub. Mamy dostac w weekend. Moze masz jakis latwy przepis ? buziaki Dta &co
OdpowiedzUsuńO kurcze, cocotte Staub w walentynkowym prezencie zamiast seksownej bielizny ...? Czy to tak wypada ;))
UsuńTo moze jakas potée, na przyklad
garbure jest latwiejsza niz cassoulet? Pracuje obecnie nad lzejsza wersja potée z soczewica, wiec na pewno niebawem cos nowego sie pojawi ;))
Pięknie wygląda ten mus, tak smakowicie... :)
OdpowiedzUsuńMelduję, że zrobiłam z miętą i efekt przerósł moje najśmielsze oczekiwania a krem wyszedł bardzo puszysty. Thanks!
OdpowiedzUsuń