Pamiętacie, pisałam niedawno, że wyczytałam, że Toulouse-Lautrec był nie tylko kobieciarzem i zwariowanym artystą, ale również świetnym kucharzem, czego dowodem jest zbiór przepisów, który artysta spisał, zilustrował i wydał wraz ze swoim przyjacielem Maurice'm Joyant. Książka ostatni raz została wydana w latach 60-tych i trudno ją znaleźć, ale kto szuka, ten znajduje!
Okazuje się, że Toulouse-Lautrec uwielbiał podroby, a przepis na te proste tosty z wątróbką cielęcą jest właśnie jego autorstwa.
Ale po kolei: potrzebny będzie chleb albo bagietka, którą kroimy na kromki. Smarujemy je najlepiej solonym masłem. Na każdej z kromek ukladamy kawałek wątróbki (nie grubszy niż 1 cm), przyprawiamy go pieprzem – może być jakiś ziołowy - a na wątróbce układamy plasterek boczku.
Nie solimy, albo bardzo delikatnie, bo w końcu mamy solone masło i boczek. Wsuwamy do piekarnika rozgrzanego na 220-230 stopni na 12-15 minut.
Proste i robi się w dwie minuty.
Najadłam się dwoma takimi tostami i sałatą.
Gorąco polecam!
o kurcze, jakie to genialne w swej prostocie. Muszę wypróbować. I chętnie poczytam jeszcze przepisy Toulousa, zawsze mnie fascynowało jego pokręcone życie i bogata twórczość. A tu jeszcze gotował. Dziękuję za wytrwałość w poszukiwaniu książki:).
OdpowiedzUsuńNo wspaniale, uwielbiam takie przepisy z historią. I taka prosta, acz dekadencka wersja wątróbki :) A jakiej wątróbki użyłaś?
OdpowiedzUsuńDominiko,
OdpowiedzUsuńcielęcej, jak przykazywał przepis, ale myślę, że drobiowa też zda egzamin.
Takie proste, a wygląda niesamowicie:-)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię twórczość Toulouse-Lautreca, mam nawet w domu album z jego dziełami, ale nie miałam pojęcia o jego kulinarnym talencie. Jestem w szoku, a wątróbka bardzo apetyczna!
OdpowiedzUsuńNiebo w gębie, szał, hulaj dusza piekła nie ma. 10 takich kanapek i litr wina - poproszę :D
OdpowiedzUsuńp.S ja wątróbkę cielęca upolowałam,ale ogólnie to jest deficyt....
Pozdrawiamy serdecznie
Tapenda
czytałam o tej książce, wtedy też się zdziwiłam że ten fascynujący malarz był też genialnym kucharzem. No ale samej książki nie miałam w ręku, ale dzięki Tobie poznałam przynajmniej jeden z jego przepisów. I powiem tyle - mam ochotę na więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Monika
Te watróbki podbiły moje serce, re-we-la-cyj-ny pomysł! Zapisałam już, będę je robić na winny wieczór. Świetne.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa nowinka, ja nie miałam pojęcia, że ten genialny figlarz przejawiał też talenty kulinarne! Danie wygląda znakomicie a do tego proste. Koniecznie muszę spróbować.
OdpowiedzUsuńOh Lautrec! Myślałam, że przeczytałam już wszystko o nim. A jednak... nie można być nigdy pewnym :-) Dziękuję za ten wpis i oświecenie, że jeszcze ma się coś do nadrobienia. Przepis niezwykle apetyczny. aga
OdpowiedzUsuńJest klopot faktycznie z cieleca watrobka, wiec z braku laku zrobilam z wieprzowa i tez wyszlo. I dobre bylo :) Tylko trzeba uwazac, zeby nie przypiec za bardzo, bo sie za bardzo suche robi (nowy piekarnik mam, jeszcze sie nie znamy dobrze). Tylko ja do piwa bezalkoholowego, bo takiego wina jeszcze nie spotkalam ;)
OdpowiedzUsuń