Nie ulega wątpliwości, że pieczenie chleba staje się coraz bardziej trendy i sexy. Wystarczyło, że spróbowałam domowego chleba Edyty, żeby nabrać ochoty. Dodatkowym bodźcem był zakwas żytni, którym zostałam obdarowana i którym miałam się opiekować, oraz linki, które podesłała mi Edyta. Z rozdziawioną buzią i nieskrywanym podziwem przeglądałam Moją domową piekarnię, Moje wypieki, czy Weekendową piekarnię po godzinach i dosłownie pożerałam wzrokiem zdjęcia chlebów, których pewnie nie znajdę w żadnym belgijskim sklepie. W pierwszej chwili, przyznam, straciłam głowę. W moich ulubionych przybywało w błyskawicznym tempie przepisów a ja nie wiedziałam, od czego zacząć. Z pomocą znowu przyszła Edyta a właściwie Liska ze swoją Pracownią wypieków. No i ja, kobieta zapracowana, czytająca książki w korkach do pracy, niemalująca się z braku czasu, upiekłam we wtorek w środku tygodnia mój pierwszy chleb. Pękam z satysfakcji, choć były potknięcia po drodze i już myślę o następnym - chyba to będzie chleb orkiszowy. Musiałam się pochwalić i zachęcić was drodzy pierwsi czytelnicy i czytelniczki do pieczenia w domowym piekarniku.
Chleb pszenno-żytni (według przepisu Liski):
Zaczyn:
360 g mąki żytniej chlebowej
300 g wody
20 g zakwasu żytniego
Ciasto właściwe:
230 g mąki żytniej
300 g mąki pszennej
400 g wody
1 płaska łyżka soli morskiej (jeśli używamy soli zwykłej, należy dać jej mniej)
3 g drożdży suszonych instant (=1 płaska łyżeczka)
Wieczorem, przed pójściem spać:
Składniki zaczynu mieszamy w misce. Nie miksujemy, chodzi tylko o to, żeby wszystko się połączyło. Miskę przykrywamy ściereczką i zostawiamy na 12-16 godzin.
Następnie:
dodajemy do zaczynu wszystkie pozostałe składniki. Mieszamy dokładnie - może być mikserem, ale nie za długo, tak ok. 5 minut - by składniki się połączyły.
Zostawiamy pod przykryciem na ok. 30-60 minut.
Ciasto przekładamy do formy wysmarowanej olejem słonecznikowym i otrębami żytnimi (dzięki temu moje chleby nigdy nie przywierają. Nie smaruję ani masłem, ani oliwą.).
Zostawiamy do wyrośnięcia na 50-60 minut. Można spryskać wierzch olejem.
Jeśli jest ciepło, zdarza się, że już po 30 minutach ciasto jest wyrośnięte.
Piekarnik nagrzewamy do 230 st C.
Wyrośnięte ciasto posypujemy czym kto lubi, można mąką.
Wstawiamy do piekarnika.
Po 15 minutach zmniejszamy temperaturę do 220 st C. Jeśli chleb zbyt szybko się rumieni, przykrywamy go folią aluminiową. Dopiekamy 30-40 minut.
Po upieczeniu wyjmujemy koniecznie z blaszki i dokładnie studzimy (i na tym etapie się potknęłam: byłam tak zmęczona wieczorem, że chleb zostawiłam w formie i rano był prawie mokry). Nie kroimy gorącego chleba, czekamy aż wystygnie (potem jest lepszy, naprawdę :-)
wtorek, 30 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz