Belgowie nie przywiązują specjalnej wagi do obchodzenia świąt wielkanocnych choć wystrój wystaw sklepowych mógłby temu przeczyć. Belgijscy wytwórcy czekolady nie mają bowiem sobie równych w wymyślaniu czekoladowych jajeczek, kurek i zajączków a także dzwonów kościelnych. Długo nie trzeba szukać: im bliżej brukselskiej starówki, tym więcej wystaw z czekoladowymi jajkami. Prawdziwa uczta dla oczu i może lepiej niech tak zostanie.
Wiekanocna tradycja w Belgii nakazuje zaopatrzyć się w czekoladowe jajka. Ukrywa się je potem w trawie w ogrodzie wraz z drobnymi upominkami i innymi słodyczami dla dzieci. Po sygnale, jakim było kiedyś bicie dzwonu w niedzielę wielkanocną, dzieci wyruszają na poszukiwanie smakołyków (chasse aux oeufs). Stąd powiedzenie 'les cloches de Rome sont passées' – w dosłownym tłumaczeniu dzwony już były/wróciły z Rzymu, gdyż opowiada się dzieciom, że poleciały do Rzymu na pielgrzymkę i że to one właśnie wracając rozsypują jajka z czekolady i inne smakołyki. A ponieważ niektórzy obawiają się, że tradycja zacznie powoli zanikać, władze miast organizują w okresie przedświątecznym festyny w parkach, na których dzieci ścigają się w zbieraniu czekoladowych smakołyków.
Więc choć jestem już na takie zabawy za duża, żeby nie powiedzieć za stara, nie zdołałam się oprzeć tym czekoladowym 'cackom'. Zresztą sami popatrzcie.
poniedziałek, 29 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Witaj miss coco!
OdpowiedzUsuńFajny pomysl z blogiem.Na pewno bede tu zagladac :)
Mamcia
A witam, witam ;)
OdpowiedzUsuńpodziwiam cie Kobieto ! widać pasje ..kiedy Ty znajdujesz na to czas !
OdpowiedzUsuńpowodzenia , trzymam kciuki i marze ,ze kiedyś sie odważę
gierka3