sobota, 18 grudnia 2010

Plaisirs d'hiver na placu Św. Katarzyny w Brukseli

Mało ostanio piszę a to dlatego, że ostatnio po prostu ganiam. Ponadto wszystko, co ostatnio produkuję w kuchni wydaje mi się banalne i nie warte uwagi. Tyle pięknych, świątecznych wypieków codziennie na durszlaku, nie mówiąc o pierniczkach i waszych zdolnościach manualnych w dekorowaniu, których autentycznie zazdraszczam. Ja ciągle jeszcze nie kupiłam prezentów dla najbliższych a czas leci, i nic naprawdę świątecznego nie upiekłam. Dodatkowo z niepokojem myślę o podróży do Polski w tym roku. Zima! Wyglądając wczoraj wieczorem przez okno, zastanawiałam się czy uda mi się dzisiaj dojechać do pracy. Na szczęście się udało, ale teraz znowu sypie. Nie do uwierzenia, ale mamy prawdziwą zimę w Belgii!  

W pracy atmosfera też już bardzo świąteczna. Wszyscy powoli zaczynają się rozjeżdżać do rodzinnych domów na święta. Grudzień upływa w zasadzie na spotkaniach ze znajomymi, opowieściach o naszych świątecznych tradycjach i potrawach oraz wyprawach na świąteczne kiermasze. Więc dzisiaj zamiast przepisu kilka migawek z kiermaszu na placu Św. Katarzyny w Brukseli. Zapraszam! 



Kiermasz bożonarodzeniowy kojarzy mi się nieodłącznie z zapachem grzanego wina, chociaż napić się można również grzanego piwa, na przykład krieka. 


Belgijski kiermasz to również przeróżne słodkości podgrzewane w drewnianych budkach. Są to najczęściej prażone orzechy lub migdały albo po prostu belgijskie gofry lub naleśniki. Znaleźć też można
suszone owoce. Bez zastanawiania się biorę 250 g żurawiny na ciasteczka


Było również stoisko z cougnou. To rodzaj drożdżowej chałki, którą jadamy zwykle w Belgii 25 po Wigilii na śniadanie. Swoim kształtem przypomina dziecko ciasno zawinięte w becik czyli dzieciątko Jezus. 




Przy kilku stopniach mrozu na szampana i ostrygi raczej trudno było się zdecydować, ale nieopodal placu Św. Katarzyny mieści się mała restauracyjka Nordzee. Warto tam wpaść, a właściwie przystanąć, bo miejsce przypomina bar à tapas - je się na stojąco, porcje są raczej niewielkie - na przysmaki z Morza Północnego. Jeśli chcecie się rozgrzać, to podają tam dobrą zupę rybną i coś, czego koniecznie powinniscie sprobowaś: croquettes de crevettes grises, czyli słynne krokieciki z tych małych kreweteczek, o których wam tutaj już kiedyś wspominałam. Są też oczywiście ostrygi i małże, i jak widać na zdjęciu, niskie temperatury nie odstraszają stałych bywalców. Jest to w sumie sympatyczne miejsce, gdzie można szybko i dosyć lekko się najeść w południe. 

  
Innym osobliwym przysmakiem są ślimaki, nazywane w Brukseli caricoles. Są one gotowane w specjalnym, mocno przyprawionym pieprzem wywarze z dodatkiem liści selera. 

 
Najładniej jednak pachnie i wygląda tartiflette. Dla amatorów sera podawanego na ciepło, to istne niebo w gębie. A tuż obok jest stoisko z boudin blanc, czyli białą kiszką, która jest tradycyjną bożonarodzeniową potrawą w Belgii.

 
 
Oczywiście na takim kiermaszu nie może zabraknąć atrakcji dla dzieci. Jest więc i ślizgawka i stylowa karuzela. No i te wszystkie stoiska... 

 
 

To by było na tyle z kiermaszu na placu Św. Katarzyny, który odbywa się co roku i trwa przez cały grudzień. A do świątecznych przysmaków jeszcze wrócę. Marynuję coś w lodówce od dwóch dni i jeśli tylko wyjdzie mi coś z tego fajnego, postaram się napisać. Tymczasem uważajcie na drogach, noście ciepłe szaliki i trzymajcie się zdrowo !




aaa

9 komentarzy:

  1. Co tam pierniczki-ile mozna na nie patrzec? Ile mozna ich zjesc? Ale miec taki wspanialy jarmark "po drodze" to dopiero atrakcja. Wspaniala relacja! Pieknych Swiat zycze!

    OdpowiedzUsuń
  2. No i napisałas. Super i te zdjęcia. Ja musze sie z Toba umówic na wycieczkę po brukseli. Marzy mi się jakies muzeum albo cos, aby sie odchamic. Dzis przylatuje pierwsza tura rodziny-tam u ich 25 plus hihi a tu zimmmmaaaa.
    Guapa pozdrawia narzeczonego
    Buziole w noch
    No widzisz-znowu mi transakcja wiazana wyszła- ty mnie do miasta, ja ciebie w góry

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chcę do Ciebie na taki jarmark...! Miałam wczoraj jechać do Drezna, albo Berlina, ale ...taaak zima, że się nie wybrałam:(.
    Piecz coco co tam chcesz - ja Ci powiem, że upiekłam strucle bożonarodzeniową z przepisu Marty S., ale nie nadaje się na publikację i tyle - czasem tak bywa. Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja w taka zime to siedze w domu i popijam goraca meksykanska czekolade! Ale popatrzec na zdjecia bardzo milo. Przepis na tartiflette mam od Ciebie, robie przynajmniej raz w sezonie, czasami z dodatkiem cykorii :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Agnieszko,
    a ja sie wlasnie wybieram do Centrum, chcialam zrobic zdjecia tych wszystkich cudnosci przy swietle bozonarodzeniowych dekoracji. Zobaczymy, czy ekipa towarzyszaca wytrzyma i nie padnie z braku cierpliwosci...moze dadza sie skusic jakimis przysmakami...a ja porobie zdjecia. Usciski, Anna
    PS.Smakuja Ci boudain? Probowalam sie przekonac ale jako sie nie udaje...

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam takie świąteczne kiermasze. W ostatni weekend miałam okazje spacerować po jednym z nich, rozstawionym przed wiedeńskim ratuszem. Było cudownie! Kolorowo, słodko kiczowato, gwarno, tłoczno... Grzane wino dobrze rozgrzewało i "zagrzewało" do zakupów ozdób choinkowych:) Pzdr i życzę udanych łowów prezentowych Aniado

    OdpowiedzUsuń
  7. Anulko, Tobie również Wesołych Świąt !

    Hania, ty mi tutaj piszesz, jakbym to ja jakaś wielka miastowa była ;)) Narzeczonemu próbuję od dwóch dni jakieś efektowne zdjęcie strzelić na śniegu, ale za nic gamoń nie chce pozować. A pewnie Guapcia by się ucieszyła ze zdjęcia adoratora swojego, no nie?

    Ewelajno, oj marzy mi się taka strucla, bo u mnie jakaś niemoc nastąpiła w pieczeniu. Pozdrowienia!

    Nie wiem, czy jak z cykorią to jeszcze jest tartiflette, mogliby się w Szwajcarii do takiej tartiflette przyczepić. Gdyby nie ten śnieg, to bym na czekoladę wpadła ;))

    Aniu, kaszankę polubilam jeszcze we Francji, ale dopiero tutaj w Belgii zaczęłam ją wiązać ze świętami. Oj lubię bardzo, chyba bardziej tę czarną, ale na same święta jej nigdy nie jemy. Jak kiedyś trafisz na dobrze przyrządzoną, to na pewno polubisz.
    Jak było na kiermaszu? Udało się wam bezpiecznie dojechać i wrócić?

    Lepszysmak, oj to prawda, że kiczowato ;)) Ale jednocześnie gwarnie i wesoło, bardzo lubię tę atmosferę. A w Wiedniu jeszcze nigdy nie byłam...

    OdpowiedzUsuń
  8. Aga,
    na kiermaszu bylo cudnie i ludnie. Nie mam kiedy zrobic przegladu zdjec, zeby cos opublikowac, w kolejce czekaja jeszcze te z zimowymi krajobrazami... co Ci bede mowic sama zapracowana jestes, wiec wiesz jak jest, jeszcze i szkole nam zamkneli, bo sie sniegu wystraszyli, wiec i podopieczni beda w domu dokazywac...usciski
    Anna

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo się cieszę,że zawitałaś na mojego bloga. Dzięki temu ja odkryłam Twojego i mam nadzieję,że w ten sposób dowiem się więcej na temat belgijskiej kuchni. Nie wiedziałam,że Bruksela też może się pochwalić klimatycznym Marche de Noel. Zjadłabym takie swieżutkie ostrygi albo tartiflette...mmm... Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń