Durszlakowe akcje wciągają ! Obiecałam sobie trzymac się tematu czyli kuchni belgijskiej, i ograniczyć do jednej akcji w miesiącu. Tymczasem na durszlaku pojawiają się nowe banerki a wra z z nimi coraz to ciekawsze wyzwania. Szparagów nie sposób w maju pominąć, tymbardziej, że w Belgii to bardzo popularne warzywo. Na te najlepsze z Malines trzeba jeszcze poczekać, sezon na nie zaczyna się dopiero w połowie maja, a te hiszpańskie, po serii reportaży, jakie widziałam w Envoyé spécial, omijam szerokim łukiem. Ale znalazłam dzisiaj na rynku delikatne zielone szparagi z Hesbaye a ponieważ dzień zapowiadał się pochmurny, od razu zobaczyłam je w zupie. Przepis pochodzi z ostatniego numeru Saveurs. Poza obieraniem szparagów, jest dziecinnie prosty.
Delikatna zupa krem z zielonych szparagów i bazylii
na 4 osoby potrzeba:
2 pęczki zielonych szparagów (mniej więcej 24 szparagi)
bukiet bazylii
5 łyżek oliwy
2 czubate łyżki młodego parmezanu
sól, pieprz, kilka ziarenek pieprzu brazylijskiego
Szparagi obrać i pokroić na grubsze kawałki, zachować kilka ładniejszych końcówek do dekoracji. Na 3 łyżkach oliwy poddusić szparagi przez 10 minut pilnując, żeby się nie podkolorowały. Po 10 minutach zalać wodą, tak żeby je całkowicie przykryć. Dodać sól i pieprz. Gotować na lekkim ogniu przez 25 minut aż będą miękkie. Na końcu dodać bazylię i zmiksować. Dodać parmezan, wymieszać.
Kilka główek, które odłożylismy na bok, pokroić obieraczką do warzyw na cienkie plasterki, jak na carapaccio. Poddusić na pozostałych dwóch łyżkach oliwy. Udekorować nimi zupę na talerzach. Posypać rozkruszonym w mozdzierzu pieprzem brazylijskim.
niedziela, 2 maja 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dzień pochmurny ale zupa trochę słonka złapała ;)
OdpowiedzUsuńzielone tez trzeba obierac?
OdpowiedzUsuńCzekam z wielkim uporem i zacięciem na polskie szparagi, wtedy nie omieszkam zrobić tej zupy. A co nie tak jest z hiszpańskimi?
OdpowiedzUsuńDzień pochmurny ale ładnie się skończył...chyba dzięki tej zupie.
OdpowiedzUsuńZielone tez trzeba obierać, nie wszystkie, ale zielone mogą być równie łykowate co białe szparagi.
Lo, hiszpańskie uprawy to katastrofa ekologiczna, coraz głosniej i więcej się tutaj o tym mówi. Hiszpanie oszukują jesli chodzi o ilosci i rodzaje stosowanych pestycydów i innych chemikaliów i nie zwracają uwagi na szkody, które wyrządzają srodowisku i samym sobie. Kiedy o tym slyszę, coraz bardziej jestem przekonana do tego, zeby zostac 'locavore'(eat locally) i jesc wylącznie zywnosc produkowaną w promieniu do 250km. Ale prawdziwi locavores nie powinni pić kawy, herbaty i uzywać przypraw - do tego trudniej mnie przekonać. W kazdym bądz razie nie jem np. innych truskawek niz te tutejsze i bardzo starannie oglądam opakowania i sprawdzam pochodzenie.
A ja od trzech dni codziennie, obowiązkowo salatke ze szparagami. A nie zwróciłam uwagi, ze to jeszcze nietutejsze:(. A tez staram się nie kupować hiszpańskich.
OdpowiedzUsuńw ten pochmurny a i owsze dzien bylam na obiedzie na miescie. tak mnie zainspirowal twoj szparagowy post, ze zamowilam szparagi po flamandzku. Biale z Malines mieli.... Nawet dobre byly, ale jednak w domu sie lepiej gotuje...
OdpowiedzUsuńJak tylko trafię na te z Malines to będzie kolejny wpis o szparagach. Sos niech na razie pozostanie tajemnicą.
OdpowiedzUsuńGabriel lubi szparagi. Ciekawe czy zupa bedziemu smakowala? Wlasnie ja robie na jutro. Pozdrawiam Doro
OdpowiedzUsuń