Dzisiaj w Belgii było pięknie i udało się nam wyskoczyć do Parku Leopolda na piknik w czasie przerwy obiadowej. Tym razem przygotowałam na kocyk frittatę z bobem, fetą i miętą.
Dwa lata temu w BBC leciał fantastyczny program What to Eat Now prowadzony przez Valentina Warnera. Bardzo go polubiłam i stamtąd wlaśnie pochodzi przepis na frittatę.
Warner zachęca, żeby jeść to, co nam dany sezon przynosi. W jednym z programow przechadzał się po majestatycznych szklarniach w jakiejś niezwykle malowniczej, uroczej posiadłości wąchając miętę i bazylię, innym znowu razem skubał groch i bób na działkach emerytowanych robotników gdzieś na przedmieściach miasta albo łowił ryby z innym dziadkiem emerytem. Widać było, że gotuje dla ludzi i było to bardzo ciepłe takie jakies. Za regularna w oglądaniu telewizji to ja nie jestem, dlatego bardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam, że wydano What to Eat Now a nawet What to Eat Now - More Please! Będę musiała ją sobie zamówić. Tymczasem na zachętę frittata Warnera. Przepis nie jest skomplikowany a wszystkie składniki dostępne w Polsce. (bo niektórzy zarzucają mi, że nic nie ma dla ludzi znad Wisły i Odry na tym blogu ;)
Jak zwykle dla czterech osób:
(potrzebna będzie patelnia cała metalowa, którą będzie można włożyć do piekarnika)
5 jajek
200 g obranych ziarenek bobu (bób może być mrożony)
kawałeczek fety, jakieś 120-150 g
trochę świeżej mięty
1 duża czerwona cebula
Piekarnik rozgrzewamy na 180 stopni. Zaczynamy od ugotowania w lekko osolonej wodzie ziarenek bobu, który trzeba będzie potem obrać z łupinek. Obieramy również cebulę, kroimy ją na grubsze kawałki i wrzucamy na rozgrzaną łyżkę oliwy na patelnię. Powinna zmięknąć, lekko się poddusić, ale nie podsmażyć. Jajka rozbijamy w misce i roztrzepujemy. Fetę kruszymy, ale lepiej, żeby były to takie grubsze kawałki, nie rozduszajcie jej widelcem i nie róbcie z niej twarożku. Dodajemy fetę do jajek, z grubsza posiekaną miętę, obrane ziarenka bobu, cebulę oraz przyprawy. Delikatnie mieszamy. Tak przygotowaną masę wlewamy na rozgrzaną patelnię tak, by powstała równa warstwa i trzymac na bardzo delikatnym ogniu bez mieszania przez jakieś 8-10 minut. Nożem możemy odchylić brzeg i sprawdzić jak ścina się fritata od spodu, czy nie za szybko. Po 10 minutach wsuwamy patelnię do piekarnika i pieczemy przez jakieś kolejne 8-10 minut dopóki się nie zetnie góra. Po wyjęciu z piekarnika frittata wygląda jak tortilla (ta na zdjęciu się trochę za mocno przyrumieniła). Kroimy na kawałki i podajemy z zieloną sałatą. Wystudzoną zabieramy na piknik.
I tym sposobem dołączam do kolejnej durszlakowej akcji zaproponowanej przez Usagi.
Smacznego i słońca na piknikach i nie tylko wam życzę !
oliwa, sól i pieprz, pół łyżeczki startego na proszek kminu rzymskiego
Piekarnik rozgrzewamy na 180 stopni. Zaczynamy od ugotowania w lekko osolonej wodzie ziarenek bobu, który trzeba będzie potem obrać z łupinek. Obieramy również cebulę, kroimy ją na grubsze kawałki i wrzucamy na rozgrzaną łyżkę oliwy na patelnię. Powinna zmięknąć, lekko się poddusić, ale nie podsmażyć. Jajka rozbijamy w misce i roztrzepujemy. Fetę kruszymy, ale lepiej, żeby były to takie grubsze kawałki, nie rozduszajcie jej widelcem i nie róbcie z niej twarożku. Dodajemy fetę do jajek, z grubsza posiekaną miętę, obrane ziarenka bobu, cebulę oraz przyprawy. Delikatnie mieszamy. Tak przygotowaną masę wlewamy na rozgrzaną patelnię tak, by powstała równa warstwa i trzymac na bardzo delikatnym ogniu bez mieszania przez jakieś 8-10 minut. Nożem możemy odchylić brzeg i sprawdzić jak ścina się fritata od spodu, czy nie za szybko. Po 10 minutach wsuwamy patelnię do piekarnika i pieczemy przez jakieś kolejne 8-10 minut dopóki się nie zetnie góra. Po wyjęciu z piekarnika frittata wygląda jak tortilla (ta na zdjęciu się trochę za mocno przyrumieniła). Kroimy na kawałki i podajemy z zieloną sałatą. Wystudzoną zabieramy na piknik.
I tym sposobem dołączam do kolejnej durszlakowej akcji zaproponowanej przez Usagi.
Smacznego i słońca na piknikach i nie tylko wam życzę !
Bardzo zazdroszczę pogody, pikniku, i takich pyszności! U nas szaro, buro, mokro i piknik majowy chyba po raz pierwszy od lat się nie odbędzie :( Tym bardziej miło popatrzeć choć na Twoje zdjęcia!
OdpowiedzUsuńUroczy blog, pozwalam sobie dodać do Ulubionych!
Zapraszam też do mnie i serdecznie pozdrawiam:)
cudowne są takie piknikowe chwile..
OdpowiedzUsuńach ta słoneczna pogoda... z takimi smakołykami to sama radość!
OdpowiedzUsuńSuper, super!
OdpowiedzUsuńI ten bób!
O pikniku i pogodzie się nie wypowiem, bo to cios poniżej pasa:P
(pomijam już to, że u nas to na trawie strach usiąść ze wzglęu na to, że nikt nie sprząta po psach)
Fajny przepis i śliczne zdjęcia :) ale mi najbardziej się podoba kwitnąca stokrotka ;0)))
OdpowiedzUsuńMoże i w Polsce dostępne, ale nie w Szwecji - bób został tu zapomniany przez Boga - nad czym boleję i nadziwić się nie mogę. Śliczne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńBoskie jest to pierwsze zdjecie! Takie...majowe :) A frittate bardzo lubię, z bobem nie jadłam jeszcze.
OdpowiedzUsuńale smacznie wygląda !
OdpowiedzUsuńPiekne kolory
Zapraszam do mojego konkursu nr 2
http://smakuje.blox.pl/2010/05/Herbaty-Szlachetny-Smak-i-KONKURS.html
To polaczenie jest bardzo smaczne, miss_coco. Ladne masz "wykalaczki". Podobne piknikowe lunche "odbebnialismy" w poprzedniej pracy....sloneczko, trawka, drzewko, a potem to sie juz czlowiekowi tylko chcialo spac !
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawe połączenie, wszystko to moje ulubione smaki, więc czemu by nie wypróbować :)
OdpowiedzUsuńAnna-Maria, robisz takie czaderskie lody, dlaczego ja nie mam jeszcze tej maszyny ???
OdpowiedzUsuńAtria, tutaj wcale nie jest lepiej i trzeba bardzo uważać, zapewniam cię.
Lidko, to skandal jakiś z tym bobem! Słuchaj, trzeba interweniować u tych z unii, żeby coś z tym zrobili ;)
W końcu pod koniec maja mamy maj więc i zdjęcie wyszło majowe.
Magdaleno, wykałaczki z casa. Masz rację, potem to już tylko porządna mocna kawa.
Dziękuję wam za odwiedziny i miłe słowa, trochę tego słońca na pewno zawiozę do Polski, bo chyba potrzebne.
Pięknie podane! Pzdr
OdpowiedzUsuńZrobilam fritate tak jak opisalas i wyszla zgrabniutka az milo bylo popatrzec ;) Nie mialam bobu,wiec zastapilam groszkiem - rzeczywiscie taka wiosenna jest i swierza.
OdpowiedzUsuńsprobuje teraz zrobic tez tak tortille, bo ta mi sie zawsze rozwala przy przekladaniu. Sprytny pomysl z tym piekarnikiem.
kapitalna ta fritata!!! musze zrobić, wygląda fenomenalnie i już się domyślam że smakuje równie kapitalnie!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję za wizytę u mnie :)
Monika
www.bentopopolsku.blogspot.com