Rozumiem, że zdobycie eskarioli w Polsce nie jest proste. Ale na pewno łatwiej będzie znaleźć równie gorzkie radicchio. Radicchio proponuję na ciepło na grzankach z ciabatty. Robi się je bardzo szybko, co ma znaczenie, bo przy trzydziestostopniowych upałach pewnie nikt nie ma ochoty stać przy kuchni, a zapewniam, że takie małe grzanki z kieliszkiem schłodzonego prosecco są doskonałym rozwiązaniem na upalny wieczór.
na 4 osoby:
1 główka radicchio rossooliwa i ocet balsamiczny
kilka łyżek syropu z agawy (lub miodu)
sól i pieprz
ząbek czosnku
bagietka, ciabatta lub jakieś pieczywo, z którego da się przygotować małe tosty
Pieczywo pokroić na kromeczki, posmarować ząbkiem czosnku i oliwą. Ułożyć na blaszce i rozgrzać piekarnik. Radicchio poszatkować i wrzucić na rozgrzaną patelnię lub do rondelka z kilkoma łyżkami oliwy. Kiedy radicchio zacznie więdnąć pod wpływem ciepła, puści trochę soku i zmieni kolor na mało atrakcyjny szarobury. Pilnujemy, żeby radicchio nie przypalić, więc ogień powinien być raczej taki umiarkowany. Jak już płyn odparuje, doprawiamy solą i pieprzem, dodajemy kilka łyżek syropu z agawy oraz ocet balsamiczny, który przywróci radicchio jego pierwotny purpurowy kolor. Przed samym podaniem wsuwamy na kilka minutek blaszkę z grzankami do piekarnika. Grzanki wystarczy lekko przyrumienić, nie za długo, żeby ich nie przesuszyć. Na podpieczonych jeszcze ciepłych grzankach układamy radicchio.
Sergio i Carlo z Mmmmh! (bo to z ich książki pochodzi ten przepis) radzą na radicchio ułożyć jeszcze kawałeczki wędzonej scamorzy. Scamorzy nie miałam, ale miałam za to w lodówce grecki ser manouri, tak więc scamorzę, którą może być trudno dostać, można zastąpić jakimś świeżym owczym lub kozim serem. Grzanki podajemy jeszcze ciepłe.
A eskariolę musimy w Polsce koniecznie jakoś rozpropagować. Jest to warzywo, które można bez problemu uprawiać w ogrodzie, więc jak tylko wymyślę jakiś konkurs, wśród nagród znajdą się torebeczki z nasionkami.
Super, poszukam - bardzo dobre jak się nic nie chce z gorąca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam chłodno;)
wygląda pysznie!
OdpowiedzUsuńo, jakie to musiało pyszne byc..
OdpowiedzUsuńPięknie się ten śnieżnobiały serek skontrastował z raddicchio. Na pewno wypróbuję.
OdpowiedzUsuńPrzemawia do mnie, także kolorystycznie ;)
OdpowiedzUsuńAlez cudowny kolor! Bardzo ciekawa propozycja :)
OdpowiedzUsuńA co do niezbyt popularnych w PL warzyw, to dziwie sie wlasnie, ze tak wiele odmian nadal trudno jest zdobyc. Ja najczesciej wysylam 'w swiat' nasionka dyni, ale nie tylko, sporo mam wlasnie 'zamowien' na takie inne, oryginalne warzywa.
Pozdrawiam serdecznie!
Cieszę się, że grzanki wam się kolorystycznie spodobały, zapewniam, że i smak dorównuje tym pięknym kolorom ;))
OdpowiedzUsuńBea, musimy rozpowszechnić trochę te zapomniane warzywa, bo większość z nich można bez problemu uprawiać w Polsce. Cieszę się, że do mnie zajrzałaś ;)
Radicchio do zdobycia, ale jak mawia nasza wspólna koleżanka: cena zaporowa. Także zostawiam sobie takie frykasy na czasy pichcenia na Voldersa ;-)
OdpowiedzUsuńJestem jak najbardziej ZA rozpowszechnianiem :)
OdpowiedzUsuńPS. Wybacz, ze nie zawsze zagladam tu tak czesto jak bym chciala...
Pozdrawiam!
Tutaj rowniez nie jest to najtansze warzywo, ale w koncu nie musze jej kupowac co tydzien.
OdpowiedzUsuńBea, dzisiaj bylam w jednym ogrodniczym i stalam chyba przez 15 minut przed stoiskiem z nasionami, bylo chyba z 10 rodzajow szpinaku, nie mowiac o cykoriach i salatach - gdybym tylko czasu miala wiecej, zeby jeszcze pilnowac upraw w ogrodzie ... ;)
Oj, nie dziwie sie, u nas to samo; moze to i dobrze, ze nie mam ogrodu? ;)
OdpowiedzUsuńMiss_cocco takie gorzkie smaczki bardzo mi odpowiadaja. Zostawie jednak realizacje na zimowa pore , bo u mnie teraz zupelnie nie pora na radicchio :-) Pozdrawiam A.
OdpowiedzUsuń