piątek, 18 czerwca 2010

Truskawki w czekoladzie na rynku a u nas ptysie

W maju i w czerwcu czekoladziarnie brukselskiej starówki kuszą nie tylko pralinami i goframi, ale również truskawkami w  czekoladzie. Truskawki kąpią się w czekoladowym fondue a potem można je delikatnie posypać wiórkami kokosowymi albo utłuczonymi w moździerzu orzeszkami pistacjowymi. W zielonym im jeszcze ładniej. Warto spróbować w domowych warunkach, bo to przecież nic skomplikowanego. Można tez nabić truskawki bądź inne owoce, na przykład banany, na patyczki i będą szaszłyki w sam raz na kinder party.



Sezon truskawkowy w pełni, na durszlaku przepisy na serniki na zimno, tarty, musy  i przetwory, więc Belgia od kuchni też coś postanowiła zaproponować na truskawkowy sezon 2010. Będą to ptysie. Zainspirowała mnie trochę Anoushka ptysiami wytrawnymi z cheddarem, makiem i papryką, do tego jeszcze napisała, że to wbrew pozorom nic trudnego, więc zabrałam się do roboty i oto efekty.



Ptysie z kremem z mascarpone i białej czekolady i z truskawkami

ciasto ptysiowe:
125 ml mleka
125 ml wody
100 g masła
150 g maki
4 jajka
1 płaska łyżeczka cukru
szczypta soli

krem:
400 g serka mascarpone
100 g białej czekolady
laska wanilii

Zaczynamy od podgrzania wody i mleka w rondelku. Dodajemy cukier, szczyptę soli i masło. Kiedy w rondelku zacznie wrzeć, zdejmujemy z ognia i dodajemy mąkę energicznie mieszając drewnianą łyżką aż masa zacznie odstawać od ścianek rondelka. Dodajemy pierwsze jajko i mieszamy tak aby połączyć wszystkie składniki. Potem kolejne jajko i znowu porządnie mieszamy aż do uzyskania jednolitej konsystencji.
Piekarnik rozgrzewamy na 200°C. Blaszkę wykładamy papierem i formujemy ptysie. Możemy posłużyć się szprycą albo po prostu łyżeczką. Zachowujemy spore odstępy między ptysiami, gdyż ptysie bardzo rosną i potem przyklejają się do siebie. Pieczemy przez 10 minut w temperaturze 200°, a potem przez kolejne 20 w 180°C. Wyciągamy i studzimy.
Teraz krem: czekoladę rozpuszczamy albo w mikrofali albo w kąpięli wodnej i studzimy. Dodajemy mascarpone i ziarenka wanilii i mieszamy. Oceniamy krem: jesli jest według was za mało słodki, można dodać jeszcze białej czekolady albo cukru pudru. Ptysie przekrawamy na pół i napełniamy kremem wsuwając jednocześnie plasterki truskawek. Możemy przypudrować je cukrem pudrem.
Z podanych proporcji wyszły mi całkiem spore 24 ptysie.



aaa

15 komentarzy:

  1. Piękności ptysie! I ten zestaw czekoladowo-mascarponowo-truskawkowy.Mniam...

    Maczane w czekoladzie są u mnie też bardzo lubiane.Na podwieczorek,do pojadania.
    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowności! Musze choć raz znaleźć się tam w sezonie na takie pyszne truskawki! Fajnie, że przypomniałaś ptysie - strasznie dawno ich nie jadłam. Konieczni do nadrobienia!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ptysie na razie napawają mnie lękiem przed samodzielną robotą, a na dobre cukierniane jeszcze nie trafiłam. Muszę chyba do nich dorosnąć ;)
    Natomiast zazdroszczę tych truskawek w belgijskiej czekoladzie - za takie cudo na ulicy dałabym się pokroić...

    OdpowiedzUsuń
  4. Piekne step by step Miss Coco. Kupuje te Twoje ptysie, musza byc pyszne. Jezeli chodzi o truskawki w czekoladzie, to jest to jedno z polaczen, ktore mnie nie kreca. W przeciwienstwie do malin w czekoladzie....pozdrawiam cieplo

    OdpowiedzUsuń
  5. Ile tu cudowności dla mnie. Miseczka z królikiem Piotrusiem, którego uwielbiam, truskawki w czekoladzie, moje belgijskie wspomnienie (wygląda zupełnie jak Leonidas http://pistachio-lo.blogspot.com/2010/05/bruksela-czekoladki-i-pyszny.html), a do tego wszystkiego ptysie z ciasta parzonego, którego jestem ostatnio wielką fanką. Jak miło było to wszystko obejrzeć i przeczytać u Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie pokazane, rzeczywiscie krok po kroku.
    A ptysie? Mniam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Coco - koniecznie spróbuj zrobić profitrolki - są mniejsze od ptysiów, nadziewa się je kremem lub bitą śmietaną za pomocą szpikulca od szprycy cukierniczej. Nadzienie zawsze jest niespodzianką i można je podawać z jakimś sosem. A truskawki w czekoladzie z fontanny miały być na jutrzejszym kinder balu, a tu szaro i ponuro za oknem i nie wiadomo, czy coś z niego będzie :(
    Miłego weekendu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję za komentarze !
    Arvèn, to naprawdę nie jest nic trudnego. Przyznam się, że robiłam je pierwszy raz i wyszły bez zarzutu.
    Magdaleno, wspomniałam te truskawki bardziej jako ciekawostkę turystyczną, bo sama za nimi też nie przepadam. Wolę ptysie ;) W ogole muszę napisac, że za każdym razem jak mam gosci i robimy spacer na stary rynek, nie sposob im nie odmowic i konczy się na jakichs gofrach i tym podobnych belgijskich słodkosciach do ręki - prawie zawsze jestem rozczarowana... Do czekoladek nie mam zastrzeżen, ale gofrow i małzy to trzeba szukac gdzie indziej.
    Lo, mozliwe, że zatrzymałysmy się w tym samym miejscu. Tylko na twoim zdjęciu nie rozpoznałam truskawek i wzięłam je za inny belgijski przysmak, o ktorym też chciałabym kiedys napisac.
    Chilli, chciałabym, żeby moje ptysie były mniejsze ale nie mam szprycy, żeby ładniejsze zgrabniejsze ptysie usadzic na blaszce - robiłam je łyżeczką. Na noworocznej imprezie w pracy prawie zawsze mamy na deser takie małe ptysie. Zastanawiam się, jak oni tam ten krem wstrzykują, a potem jeszcze leżą sobie one na takim stole obok fontanny czekoladowej.
    Zyczę pieknej pogody, udanych kinder balow, przemyslanych decyzji i spotkan ze znajomymi po wyborach ;)) My wybieramy się na mercato italiano.

    OdpowiedzUsuń
  9. truskawki na ulicach.. cudne domowe ptysie. jej, pysznie tu!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ptysie planuje zrobic ale jakos sie boje ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czy ten ptyś pokazuje nam język czy mi się tylko tak wydaje ?

    OdpowiedzUsuń
  12. Też się trochę obawiałam tego ptysiowego ciasta ale po twoim instruktażu obrazkowym chyba się skuszę ;) A na truskawki w czekoaldzie W Brukseli też bym się dała zaprosić...

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja właśnie w poszukiwaniu perfekcyjnego ptysia. szukam odpowiedniej temperetury pieczenia. Bo mi jednak wychodziło zbyt mokre w środku.

    OdpowiedzUsuń
  14. Emma, a czego się tu bać ? Ze cię ptyś zje ?
    ;)
    Asieja, serdecznie zapraszam !
    Fanny, no tak jakby wysuwał rzeczywiście język...ale jednocześnie prosił: zjedz mnie, zjedz mnie!
    Narzeczono, witaj! Tym ptysiom trzeba dać trochę czasu po wyjęciu z piekarnika, muszą nie tylko ostygnąć ale tez się tak trochę wysuszyć.

    OdpowiedzUsuń