Jutro ostatni dzień listopada i ostatnia szansa, żeby przygotować coś w ramach korzennego tygodnia tradycyjnie organizowanego przez Ptasię. Kiedy tylko zobaczyłam u Ptasi zapowiedź, od razu pomyślałam o prażonej cieciorce, która w tym roku była bardzo « trendy » na wszelkiego rodzaju letnich grilach i nasiadówkach w ogrodzie.
puszka cieciorki
łyżka oliwy
łyżka miodu
pół łyżeczki ostrej papryki lub chili
pół łyżeczki kminu rzymskiego
sól i ewentualnie do posypania ziarenka czarnuszki, fenkułu, anyżu lub kminku.
Kilka godzin wcześniej odcedzić cieciorkę na sitku.
Rozgrzać górną grzałkę w piekarniku. W miseczce wymieszać oliwę z miodem i przyprawami. Obtoczyć osuszoną cieciorkę w oliwie i miodze i rozsypać na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Włożyć do piekarnika na 12-15 minut.
Podawać na ciepło do apéro lub jako dodatek do sałatek.
A skoro o cieciorce mowa, pokażę wam w ramach weekendowych inspiracji, jaki fantastyczny humus dzisiaj kupiłam.
Po drodze z pracy zrobiłam szybkie zakupy i w pośpiechu wrzuciłam do koszyka to opakowanie. Dopiero w domu miałam czas, żeby przeczytać skład. Niestety proporcji nie podano, więc będę je musiała sama jakoś rozszyfrować, bo każde z trzech połączeń jest świetne. Ten czerwony jest oczywiście buraczkowy, ale są tam nie tylko pieczone buraki. Jest też dynia i miód, a mimo to ten humus pozostaje lekko kwaskowaty. Pomarańczowy jest z pieczonej marchewki i czosnku, a ten jasny wcale nie jest taki zwyczajny, bo jest z pieczonym pasternakiem i cynamonem.
Uff, tak się cieszę, że już mamy weekend ;)
piątek, 29 listopada 2013
poniedziałek, 18 listopada 2013
Sałatka jak z Exki
W piątek w drodze do pracy spotkało mnie coś miłego. Stojąc w korku wysłałam sms-a do radia na konkurs. Po 10 minutach zaskoczona usłyszałam, że bon na lunch w Exki wygrała Agnieszka. Tak, pani w belgijskim radio bardzo ładnie wymówiła Agnieszka, jakby znała i spotykała codziennie po kilka Agnieszek. Exki to taka belgijska sieciowa szybka restauracja (www.exki.be), w której jak głosi reklama, można zjeść zdrowo, naturalnie i bio. Czy to prawda, tak do końca nie wiem. Na pewno jest sezonowo, poszczególne dania pojawiają się i znikają z menu, które aktualizowane jest każdego miesiąca, a jego motywem przewodnim jest zawsze jakieś warzywo. W tym miesiącu jest to na przykład pieczarka. Można u nich kupić całkiem niezłe kanapki i sałatki, a z ciepłych dań mają zupy, tarty i różnego rodzaju zapiekanki. Miesiąc temu jadłam u nich bardzo dobre zapiekane risotto z pieczarkami i jarmużem. Można zjeść na miejscu lub kupić na wynos. Być może jeszcze o nich kiedyś napiszę, tym bardziej, że regularnie staram się w domu odtworzyć ich niektóre smaki.
Mam nadzieję, że kiedyś pojawi się też jakaś książka Exki z przepisami, bo niektóre ich połączenia są naprawdę pomysłowe i warte uwagi.
A dzisiaj przepis na sałatkę jak z Exki: soczewica, do tego gruszki, kolendra, cebula i feta. Naprawdę smaczna, robię ją często do pracy i polecam.
Sałatka z soczewicy z gruszkami, kolendrą i fetą
200 g soczewicy
bukiet kolendry
plaster fety
1 mała czerwona cebula
2 gruszki
łyżeczka mielonego kminu rzymskiego
4 łyżki oliwy
4 łyżki soku z cytryny
sól i pieprz
Soczewicę gotujemy w lekko osolonej wodzie, pilnując, żeby się nie rozgotowała i pozostała lekko chrupka. Cebulę i kolendrę siekamy lub kroimy. Gruszki obieramy i kroimy w kostkę. Mieszamy odcedzoną soczewicę z kolendrą, gruszkami i cebulą. Z oliwy, soku z cytryny i kminu przygotowujemy sos, którym polewamy warzywa. W razie potrzeby doprawiamy solą i pieprzem. Przed podaniem posypujemy pokruszoną fetą i dekorujemy listkami kolendry.
niedziela, 10 listopada 2013
Zrazy po marsylsku - paupiettes à la marseillaise
Na te zrazy już dawno miałam ochotę. Od kiedy przeczytałam o nich u Danièle Mazet-Delpeuch, o której pisałam już wcześniej tutaj. O Danièle Mazet-Delpeuch powstał film, który w Polsce był wyświetlany pod tytułem Niebo w gębie (oryginalny tytuł Saveurs du palais).
Książka, jak to zwykle bywa, jest ciekawsza niż sam film, ale nie myślcie, że najpierw była książka. W przypadku Danièle tak się złożyło, że najpierw powstał film, a dopiero potem, zachęcona przez jego twórców, Danièle spisała swoje wspomnienia - i co najważniejsze! - wybrane przepisy.
Ponieważ siostra Danièle po ślubie zamieszkała w Marsylii, pojawił się i ten przepis na zrazy po marsylsku, paupiettes à la marseillaise, który wam dzisiaj polecam.Książka, jak to zwykle bywa, jest ciekawsza niż sam film, ale nie myślcie, że najpierw była książka. W przypadku Danièle tak się złożyło, że najpierw powstał film, a dopiero potem, zachęcona przez jego twórców, Danièle spisała swoje wspomnienia - i co najważniejsze! - wybrane przepisy.
Zrazy po marsylsku (paupiettes à la mode de Marseille)
10 plastrów wołowiny
100 g czarnych oliwek
5 filecików anchois
1 jajko
wędzony boczek pokrojony na cieniutkie plastry
trochę posiekanej pietruszki
kawałek czerstwego chleba
1 duża cebula
4 ząbki czosnku
puszka pomidorów lub 4 duże pomidory obrane ze skórki
pół szklanki białego wytrawnego wina
oliwa
listek laurowy
kilka gałązek tymianku i szałwii
sól i pieprz
Plastry mięsa, jeśli zajdzie taka potrzeba, rozbijamy tłuczkiem. Na każdym układamy po dwa plasterki boczku. Nakładamy po łyżeczce farszu, rozsmarowujemy farsz i zwijamy.
Zrazy obsmażamy krótko na oliwie. Kiedy się przyrumienią, delikatnie solimy (dopiero teraz i tylko z wierzchu !) i odstawiamy na bok.
Cebulę obieramy i kroimy. Wrzucamy ją na rozgrzaną oliwę i krótko dusimy, dodajemy obrany i posiekany czosnek, a po kilku minutach pomidory, wino i zioła. Dusimy przez chwilę pod przykryciem i po jakichś 10 minutach dodajemy zrazy, które dusimy przez następne pół godziny, aż mięso będzie miękkie.
Ze względu na ich południowy charakter Danièle radzi podać je z polentą lub z kuskusem. Ja robię do nich najczęściej polentę, a także gnocchi lub kopytka.
Danièle Mazet-Delpeuch, "Carnets de cuisine du Périgord à l'Elysée"
Etykiety:
Ciekawostki kulinarne,
Kuchnia francuska
piątek, 8 listopada 2013
Soczewica z dynią i pasternakiem
Ta sałatka – bo jest to sałatka podkręcona balsamicznym sosem vinaigrette – jest pyszna, zdrowa i niesamowicie prosta. Często robię ją sobie do pracy. Przepis pochodzi z magazynu Saveurs.
Sałatka z soczewicy z dynią i pasternakiem
200 g soczewicy
ćwiartka dyni butternut lub innej, którą lubicie o wadze 150 g
1 pasternak
pestki dyni, słonecznika oraz siemię lniane
do przyprawienia trochę oliwy, octu balsamico i miodu, sól oraz pieprz
Soczewicę ugotować w lekko posolonej wodzie.
Obrać dynię i pasternak. Dynię pokroić w kostkę, a pasternak na słupki. Rozgrzać trochę oliwy i wrzucić pasternak i dynię. Podsmażyć przez 10 minut, aż warzywa się przyrumienią. Powinny pozostać jednak chrupiące. Delikatnie posolić i doprawić świeżo mielonym pieprzem.
Pestki dyni, słonecznika oraz siemię lniane uprażyć na suchej patelni.
Połączyć jeszcze ciepłą soczewicę z warzywami, przyprawić oliwą, balsamico i ewentualnie miodem. To danie smakuje zarówno na ciepło jak i kompletnie przestudzone.
Tak przy okazji wyznam wam, że kiedy przygotowuję dynię, odkrawam kawałek i przepuszczam przez sokowirówkę. Ponieważ tym razem został mi też pasternak, dodałam kawałek oraz całe jabłko. Genialny sok wyszedł, spróbujcie.
Etykiety:
Dynia,
Sałatki,
Zapomniane warzywa
niedziela, 3 listopada 2013
Galettes bretonnes - bretońskie naleśniki na niedzielę
Dzisiaj myślami jestem w Bretanii - może dlatego, że mamy typową bretońską pogodę, wieje i pada - i smażę tradycyjne bretońskie naleśniki z mąki gryczanej, galettes bretonnes. Przepis jest dziecinnie prosty: 300 g mąki gryczanej, 2 jajka, 10 g soli, 75 cl wody. Ciasto powinno odczekać godzinę w lodówce przed smażeniem.
Już kiedyś o nich pisałam, ale teraz mam jeszcze prostszy przepis.
Usmażcie i posłuchajcie A Rainmaker, francuskiej dobrze zapowiadającej się grupy. Piosenka w sam raz na dzisiejszy bury poranek.
Etykiety:
Kuchnia francuska,
Naleśniki
Subskrybuj:
Posty (Atom)