piątek, 12 marca 2010

Ma być o Belgii i jej kuchni

...więc nie sposób nie zacząć od małży i frytek. Nie ma bowiem bardziej emblematycznego dla Belgii dania. I choć małże docierają tu z Holandii, a dokładniej z graniczącej z Belgią prowincji Zelandia, to moim skromnym zdaniem Belgowie przyrządzają je lepiej niż Holendrzy.




Kupuje się je w foliowych, hermetycznych pudełkach po 1 lub 2 kg. Nie trzeba ich szorować, wystarczy je przepłukać w zimnej wodzie – Holendrzy w pedantyczny sposób dbają o czystość swoich wód hodowlanych i tym lepiej dla nas. Porządna belgijska gospodyni liczy 1 kg muszli na osobę. Jak dla mnie to trochę za dużo, ale pół kilograma to z kolei trochę za mało. Idealne proporcje to według mnie 3 osoby przy stole i 2 kg małży. Do tego - bardzo ważne - dorodna kępa selera naciowego. Powinna mieć jędrne, soczyste łodygi. 2 cebule, jakieś 100 gr masła oraz świeżo mielony pieprz. To wersja podstawowa. Jeśli lubicie, można też dodać czosnku oraz posiekaną natkę pietruszki.


Pisałam już kiedyś w galerii potraw GW jak przygotowujemy małże, bo za nimi przepadam. Zaczynamy od warzyw: obieramy cebule i kroimy je na grube płatki, płuczemy łodygi selera i kroimy je na 2-3 centymetrowe kawałki. W dużym rondlu, w którym powinny się zmieścić nasze małże, na połowie masła i raczej słabym ogniu dusimy powoli cebulę, tak żeby się delikatnie zeszkliła, ale nie usmażyła na złoty kolor albo jeszcze gorzej przypaliła. Dodajemy pokrojonego selera, mieszamy i dalej dusimy. Przyda się pokrywka, żeby nie wyparowywał sok, który puszczą warzywa. Kiedy naszym zdaniem seler będzie już wystarczająco ugotowany – a jest to sprawa dosyć względna, bo niektórzy lubią, kiedy warzywa są chrupiące, inni z kolei wolą miękkie – wsypujemy do rondla małże, dodajemy resztę masła i przykrywamy. Można teraz zwiększyć ogień. Zaglądamy do garnka, żeby sprawdzić czy pod wpływem ciepła małże zaczynają się otwierać, i jeśli tak, to mielimy nad nimi trochę pieprzu. Co kilka minut potrząsamy energicznie garnkiem, żeby poszczególne smaki wymieszały się ze sobą. Wszystkie muszle powinny się otworzyć – to trwa z reguły jakieś 8-10 minut. Te, które się nie otworzyły, wyrzucamy. Są martwe i można się nimi zatruć.


Podajemy po belgijsku, czyli z domowymi frytkami i kuflem jasnego piwa. Chociaż małże smakują nam również z winami luksemburskimi i niemieckimi znad Mozeli, takimi jak rivaner, sylvaner albo pinot gris...


Uf, to był pierwszy debiutancki post - najtrudniej jest zacząć. A do małży jeszcze wrócimy.




4 komentarze:

  1. Och, Agnieszko, STRRRRASZNIE się cieszę, że tu jesteś!!!!!! Ty i twoje genialne przepisy!!!! Twoja Vesouovska

    OdpowiedzUsuń
  2. Przetestowane.Pyszne. Dzieki Tobie wsrod znajomych jestem fachowcem od malzy.
    E.

    OdpowiedzUsuń
  3. Miss_cocco to zrobimy na 100% :-)
    Bedzie to szok dla malzonka .... Dam znac jak smakowalo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio moja przyjaciółka dopominała sie o małaże.
    Zawiozłam ja do brukseli
    A teraz, może kiedys dzieki Tobie je zrobie

    OdpowiedzUsuń