poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Krewetki z kalafiorem, brokułami i kokosem

Kuchnia chińska w praktyce - na początku kwietnia Pela, gotująca i pisząca na Zapiskach kuchennych Peli, zaprosiła blogujące kucharki do wspólnego poznawania kuchni chińskiej.
W kulinarnej blogosferze jestem nowa, mój blog nie ma jeszcze dwóch miesięcy, i panujących w niej zwyczajów dopiero się uczę. Zdążyłam się już dowiedzieć, że zawartość blogów o tematyce kulinarnej miksowana jest na mikserze kulinarnym albo durszlaku, do którego bezskutecznie, nawiasem mówiąc, próbuję się dopisać. Że kulinarni blogerzy tam dyskutują na forum, podglądają, co świeżego i ciepłego pojawiło się na innych blogach, a ponadto zapraszają się do wspólnego gotowania. I tak całkiem niedawno uczono gotować Kasię Cichopek, obchodzono wspólnie dzień czosnku, czekoladowy weekend, czy festiwal marchewki. Była również zabawa w widelcem po Europie, cały czas trwają warsztaty w piekarni po godzinach. Niektóre kucharki twierdzą nawet, że nie starcza im czasu na inne wpisy, gdyż bez przerwy gotują na rozmaite akcje. Byłoby jeszcze sympatyczniej gdybyśmy mogli takie akcje realizować w realu, gdyby nie te dzielące nas kilometry. A może któregoś dnia i ja rzucę hasło: dusimy na belgijskim piwie lub coś w tym rodzaju?
Tymczasem żeby się trochę zapoznać z innymi bywalcami i bywalczyniami durszlaka, postanowiłam ugotować coś chińskiego. Pela prosiła, żeby się udokumentować. Odwiedziny w lokalnym empiku w moim rodzinnym mieście wypadły kiepsko: wszędzie tylko Nigella, Jamie i Gordon Ramsey. Dlaczego do diaska wydajemy głównie Brytyjczyków? Chciałabym o kuchni włoskiej czytać w książce napisanej przez Włocha a o kuchni chińskiej przez Chińczyka...

Na szczęście w Realu na stoisku z okazjami trafiłam na książeczkę wydaną przez Rzeczpospolitą w serii Podróże kulinarne. Za jedyne 6,99 złotych. Za te pieniądze ciężko jest dziś kupić interesujący miesięcznik więc nie było  się nad czym zastanawiać. Książka ciekawie wydana, w sztywnej oprawie, nie tylko przepisy, ale i słów kilka o tradycjach, etykiecie, charakterystyka poszczególnych regionów... Aż żałowałam, że nie udało mi się odnaleźć innych części z tej serii. W pierwszej kolejności miałam ochotę na coś pikantnego, ale w końcu wzrok mój zatrzymał się na potrawie zawierającej kalafior. Poza kalafiorową niewiele znam potraw z kalafiorem, na dodatek ta nie wymaga zbyt wiele czasu i wydawała się stosunkowo prosta. Tak było rzeczywiście, dlatego zapisuję ją sobie w ulubionych i na pewno nie jeden raz jeszcze zrobię. A oto przepis:


Krewetki z kalafiorem, brokułami i kokosem


na 4 osoby:
500 g krewetek średnich, surowych, obranych z pancerzyków
500 g kalafiora
250 g brokułów
1 cebula
2 ząbki czosnku
2 pikantne papryczki
200 ml mleka kokosowego
1 łyżeczka kurkumy
2 łyżeczki ziaren żółtej gorczycy (nie miałam więc je pominęłam)
¼ łyżeczki mielonego kardamonu
½ łyżeczki kuminu
olej, sól

Kalafior dzielimy na mniejsze różyczki, podobnie robimy z brokułami. Obieramy cebulę i kroimy na listki. Na łyżce oleju podsmażamy przez chwilę cebulę, dodajemy posiekany czosnek, papryczki, kalafiora i brokuły. Energicznie mieszamy i zalewamy mlekiem kokosowym. Dodajemy wszystkie przyprawy. Przykrywamy i gotujemy przez 5 minut. Warzywa powinny być chrupkie, nie należy ich rozgotowywać. Dodajemy krewetki, ponownie przykrywamy na kolejne 5 minut. Podajemy z ryżem jaśminowym. Smaczne i wyjątkowo szybko się robi. Jutro równie proste i udane kalamary z brokułami chińskimi z tej samej książki.

Kilka tygodni temu: Spring rolls czyli chińskie krokiety na powitanie wiosny


a

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz