sobota, 9 kwietnia 2011

Mielone z Liège

Sympatyczni czytelnicy donieśli w jednym z komentarzy, że na wycieczce w Liège mieli okazję spróbować lokalnych mielonych, nazywanych tutaj boulettes w tradycyjnym sosie. Sekret tego sosu polega na zastosowaniu ciągliwego, prawie czarnego, nieprawdopodobnie słodkiego syropu, sirop de Liège.



Jaki to belgijski łasuch wpadł na pomysł, żeby owoce gotować tak długo, aż zamienią się w taki syrop? Nie wiadomo, ale musiało to być już dawno, bo jabłka i gruszki uprawia się w Belgii od stuleci. Pewne jest natomiast, że aby otrzymać kilogram syropu, potrzeba aż 8 kilogramów owoców.
Przez długie lata syrop pozostawał produktem prostych ludzi, aż z czasem zaczęli go używać renomowani szefowie kuchni. Sprawdził się z dziczyzną, okazało się również, że jest interesującym dodatkiem do deski serów - słowem przeżył gastronomiczną nobilitację.




Przepisu na mielone podawać nie będę. Każdy ma ma prawo mieć swój ulubiony. Belgijskie gospodynie chętnie przyprawiają swoje mielone gałką muszkatołową, do czego chyba do dzisiaj się nie przyzwyczaiłam - to taka lokalna ciekawostka. A sos na bazie syropu z Liège pojawia się często pod nazwą sauce lapin, bo tak naprawdę był to tradycyjny sos, w którym podawało się kiedyś potrawkę z królika.Tradycyjnie podajemy mielone w takim sosie z frytkami i zieloną sałatą.

Boulettes sauce lapin à la liégeoise
(Przepis pochodzi z książki Marc'a Paesbrugghe'a  Hiver – la cuisine au rythme des saisons)
1. 2 ładne cebule obrać i z grubsza posiekać. Wrzucić na rozgrzane masło i poddusić przez 2-3 minuty. Dodać gałązkę tymianku, majeranku, listek laurowy i kilka goździków. Zalać 5 cl cieplej wody i gotować przez 10 minut, aż cebula zmięknie.

2. 20 cl wody wymieszać z mąką i przelać do rondelka z cebulą. Wymieszać i gotować na wolnym ogniu przez jakieś 10 minut.

3. Dodać łyżkę syropu z Liège i kilka kropel winnego octu. Doprawić solą i pieprzem i porządnie wymieszać. Zdjąć z ognia, kiedy uznamy, że sos nabrał odpowiedniej konsystencji. Powinien być dość gęsty i aksamitny.



Sirop de Liège jest do kupienia w  sklepach w Polsce (występuje też pod nazwą poiret, jeśli jest z gruszek lub Pomona, jeśli z jabłek). Można go używać jako pasty do smarowania pieczywa oraz doprawiać nim sosy, również sos vinaigrette. Ze względu na wysoką zawartość cukru można go przechowywać latami, nie przejmując się terminem ważności.

11 komentarzy:

  1. ten syrop ( dokladnie ten sam , co na zdjeciu, w niebieskim pudeleczku) byl moim pierwszym belgijskim odkryciem, obok herbatniczkow speculoos. ja za nimi przepadam ( mmm...lody "speculoosowe" sa przepyszne), ale moi znajomi i rodzina z Polski obdarowywana systematycznie przeze mnie tymi specjalami nie zawsze byla szczesliwa... cos w tym jest, ze lokalne przysmaki smakuja najlepiej tam, gdzie je wymyslono. przekonalam sie o tym sama, kiedy kupilam tutaj paste vegemite ( bryt. marmite). w australii, gdzie mieszkalam pare lat uwielbialam ja ( sandwich z bialego chleba z pasta i pokrojonym babanem - pycha!) tu - bleee...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja przez Ciebie dostane skretu kiszek, no nic ide do pracy tam dziś grill. Co prawda z belgijska kiełbasą, ale wszytskiego mieć ne można. Coco, ty na spacer u mnie to musisz kochenia jeszcze poczekać z miesiąc. Bo ja cały czas pracuje. Wyjezdzam o 12 wracam o 20 wiec kicha. MAM wolne tylko poniedzłki a wtedy to chyba ty pracujesz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Miss, ten syrop to cudowny smak - zrobiłam sobie zapasy w Hol.:) Przepis zapisuję, bo musi być smakowity - zrobię na pewno:)z mielonymi:)jak piszesz:). Dziękuję. Dobrej soboty, Miss!

    OdpowiedzUsuń
  4. kolejna ciekawostka! nawet nie słyszałam o tym syropie, a piszesz, że można go kupić w Polsce


    P.S.
    ja też dodaję gałkę do mielonych, nie za dużo, ale zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A Coco, prosze zobacz na ostatnim poscie ten ołtarz przyrody. Jak klikniesz na zdjęcie to ono sie powiększy i tam w tyle jest tablica z wierszem, który jest wyryty na tej plycie kamienne. Mogłabyś mi go przetłumaczyć. Bo poezji to ja za cholere nie przetłumacze.
    Dzieki

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzieki Aga,
    syrop uwielbiam z serem camembert. Jadam bardzo rzadko wlasnie ze wzgledu na ta gromna ilosc cukru. Bulety na pewno zrobie. Brzmia swietnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. A gdzie dokładnie można kupić ten syrop, bo dzisiaj przebiegłam wszystkie sklepy wrocławskie i nigdzie go nie dostałam. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Widzialam go w realu i gdzies jeszcze w Szczecinie. I nie zawsze jest w tym wlasnie pokazanym przeze mnie opakowaniu, trzeba szukac nazwy sirop de poires/pommes.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawy post, nie znałem tego syropu. Ilość owoców na kilogram syropu robi wrażenie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja robię bulety bez tego syropu, zamiast niego daje powidla sliwkowe badz cos w ten desen i wychodza rewelacyjnie, przepis otrzymalam od kuzynki ktora od urodzienia mieszka w Liege i to ona wlasnie podsunela mi ten pomysl...pycha polecam

    OdpowiedzUsuń
  11. Myślę że ta potrawa jest warta posmakowania, i podobnie jak innym komentator podaję powidła śliwkowe z Gomaru, ostatnio wypróbowałam słoik i to te z nielicznych zawierające 190g węgierek na 100g gotowych powideł. Smaczne, polecam.

    OdpowiedzUsuń