Co prawda mam swój sprawdzony przepis na carbonade, ale w przypadku carbonade z piekarnika wszystko wygląda o tyle łatwiej, że po krótkim podsmażeniu mięso wkłada się na kilka godzin do piekarnika i można o nim zapomnieć. Nie trzeba się przejmować i sprawdzać, czy się nie przypali, a w międzyczasie można zająć się innymi sprawami lub pozostałymi elementami menu, a po tak długim posiedzeniu w piekarniku mięso po prostu rozpływa się w ustach.
Carbonade confite au four
na 4 lub 5 porcji
1 kg wołowiny
3 duże cebule
75 cl ciemnego piwa
2 łyżki ciemnego cukru
kilka gałązek tymianku
2-3 listki laurowe
łyżka musztardy
kromka chleba, może być czerstwy
2-3 łyżki winnego octu
sól i pieprz
+ tym razem zamiast frytek, duszona cykoria!
Mięso kroimy na plastry, w miarę cienkie, nie grubsze niż 1/2 centymetra. Solimy i przyprawiamy świeżo mielonym pieprzem. Na patelni rozgrzewamy olej i smażymy partiami mięso na intensywnym ogniu. Można je nawet leciutko przypalić.
Na tej samej patelni nadal na oleju smażymy cebulę.
Następnie układamy połowę mięsa w garnku. Połową cebuli przykrywamy
mięso w garnku. Układamy drugą warstwę mięsa i kolejną cebuli. Zalewamy
piwem. Mięso powinno być przykryte w całości. Dodajemy cukier i ocet.
Chleb smarujemy musztardą i układamy na wierzchu. Dodajemy zioła.
Piekarnik powinien być już rozgrzany na 170 st. Przykryty garnek wsuwamy do piekarnika na co najmniej 3 godziny. Gdyby goście się spóźniali, wystarczy lekko skręcić piekarnik.
Carbonade to takie danie, które zyskuje na odgrzewaniu. Kiedy zostanie mi już resztka sosu, a ostatnie kawałki mięsa będą się dosłownie rozpadać, gotuję trochę kaszy i mieszam wszystko razem. Coś pysznego!
Można po belgijsku z duszoną cykorią albo po polsku z kiszonym ogórkiem.
To takie bardzo jesienno-zimowe danie. Chetnie wyprobuje, kiedy za oknem zrobi sie chlodniej.
OdpowiedzUsuńUwielbiam dania, które sobie tak spokojnie pyrkają w piekarniku, podczas gdy my możemy zająć się czymś innym. A jeśli jest to danie z wołowiny, to przepis zapisuję bez większego zastanowienia :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam dania gulaszo-podobne. A jeszcze jak robią się same :) Jestem zachwycona przepisem. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, że belgijskie frytki są wyśmienite, a carbonnade wcale nie kojarzy mi się z zimą: ja pierwszy raz spróbowałam jej latem na wakacjach w Ardenach i była to carbonade z dzika.
OdpowiedzUsuńz nieba mi spadłaś z tym przepisem!
OdpowiedzUsuńzupełnie nie chciało mi się gotować na jutro, a tak ugotuje się samo ;)
pycha! Moje serduszko szybciej bije na słowo Lille :) A belgijskiej frytki nic nie przebije. pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńFajne, ostatnimi czasy równiez nie zawracam sobie glowy duszeniem -dopiekaniem mies, wrzucam je wprost do szybowaru skąd wychodza potrawy idealne :)
OdpowiedzUsuńMoja belgijska sąsiadka dodaje do tego gulaszu również czekoladę, słyszałaś o takiej wersji?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Liège,
Asia
Asia, wersja z czekoladą jeszcze przede mną, podpytaj sąsiadkę o przepis ;))
Usuńzrobiłam na guinessie 9bo tylko takie znalazłam w pobliskim sklepie) zapach i smak wspaniały! będziemy powtarzać :)
OdpowiedzUsuńTo miło, cieszę się, że smakowało ;)
Usuńhttp://www.tvn.pl/showbiz/kultowy-show-kulinarny-na-antenie-tvn-zglos-sie,47571,934.html "ZAPRASZAMY NA CASTING-w linku informacja o programie.:)
OdpowiedzUsuńUwaga, anonimowe komentarze będą kasowane !
UsuńStoofvlees po flamandzku:)
OdpowiedzUsuńAle jak w Pl bigos i tu gospodynie dodaja cos od siebie.Ja tez mam juz swoja wersje,ktora rodowici flamandowie chwala.A czasem w wersji fusion lacze z polskim smakiem:)