A powiem wam, że warto było. Warto było dla panującego tam spokoju i ciszy, oszałamiających zapachów dziko rosnących ziół i lawendy, zapierających dech widoków, przesympatycznych ludzi spotkanych na szlaku czy rozrabiających tam bez skrępowania świstaków. Żeby poczuć się w innym świecie... Zresztą sami zobaczcie.
Mogłoby się wydawać, że w górach na kilkudniowej wędrówce z plecakiem, odżywiać się będziemy konserwami i suchym chlebem. Tymczasem wyprawa owocowała w ciekawe doznania kulinarne, dzięki niesamowitej organizacji Gilles'a.
Cóż może być lepszego po całym dniu marszu niż kapinka pastisu z plasterkiem suchej kiełbasy? Sałatka z dziko rosnącego mniszka ? Albo miska prowansalskiej zupy au pistou?
Mieliśmy okazję spróbować również rydzów (lactaires sanguins) w zalewie z oliwy i białego wina, a ta ciemna pasta to nie tapenade tylko anchoïade – zmiksowane, mocno czosnkowe fileciki anchois z oliwkami (przepis poniżej).
Anchoïade - pasta z anchois i czarnych oliwek
W sam raz na piknik albo apéritif:
200 g cieniutkich filetów anchois w oliwie
3 główki zmiażdżonego czosnku
2 łyżki drobno posiekanej natki pietruszki
1 łyżka soku z cytryny
2 łyżki oliwy
+ kilka wydrylowanych czarnych oliwek
Wszystkie składniki dokładnie zmiksować, doprawić świeżo mielonym pieprzem i gotowe.
Nasze posiłki kończyły się, jak to we Francji bywa, obowiązkowym plateau de fromages lokalnej produkcji.
Ponieważ Mercantour to dosyć dziki park i posiada niewiele schronisk, dozwolone jest biwakowanie. Namioty wolno rozbijać po 19.00 i należy je zwinąć przed 9.00. Jak to w górach, było zimno, ale przyjemnie było się budzić z pogwizdującymi świstakami, wśród kęp dziko rosnącego tymianku i lawendy, wełnianki albo gencjany.
Ostatnią noc spędziliśmy w malowniczym schronisku w Villeplane.
Jeśli mielibyście ochotę wybrać się kiedyś w tę część Alp, kilka linków:
Parc national du Mercantour
www.mercantour.eu
Itinerance-Trekking
Villeplane
06470 GUILLAUMES
FRANCE
Kolejny wpis poświęcony prowansalskim przysmakom wkrótce.
aaa
Fajnie, że już jesteś. Widoki zapierające dech w piersi. Kocham góry, tak samo jak morze i uwielbiam je oglądać choćby na zdjeciach.
OdpowiedzUsuńA ta zupka, to co to takiego? Wygląda na minestrone :)
piekne zdjęcia
OdpowiedzUsuńaż się głodna zrobiłam !
Lashqueen, ja też się cieszę. Soupe au pistou rzeczywiście trochę przypomina minestrone, w końcu z Prowansji do Ligurii niedaleko. Jej sekret polega na tym, że tuż przed podaniem doprawia się ją świeżo ukręconym pistou (pistou po prowansalsku to odpowiednik pesto, jak się można domyślić), z tym, że pistou w Prowansji nie zawiera sera, tylko samą bazylię, oliwę i czosnek. W zupie obowiązkowo powinny się znaleźć cukinie, fasola, cebula, pomidory i makaron, ale wiadomo, że tyle przepisów ile kucharek.
OdpowiedzUsuńDorota, kiedyś myślałam, że na takich górskich wyprawach się chudnie...
tą pastę zrobię z pewnością!
OdpowiedzUsuńPrzepięknie! Uwielbiam takie dzikie klimaty. My w czasie pobytu w Prowansji mieliśmy tylko 3 dni na chodzenie po górach. Cudowne wakacje i czekam na dalszy ciąg.
OdpowiedzUsuńPieknie, pieknie, pieknie.
OdpowiedzUsuńA na dalsze przepisy czekam z uteskinieniem.
wspaniała relacja. czytałam ją z wypiekami na twarzy. taka szczegółowa, interesująca i dodatkowo upiększona rewelacyjnymi zdjęciami i wspaniałymi przepisami ;]
OdpowiedzUsuńCieszę się, że już jesteś:) Piękna relacja i widokowo i kulinarnie. Bardzo chętnie bym uczestniczyła w tych posiłkach.
OdpowiedzUsuńCudownie ! Też będę musiała tam kiedyś pojechać.
OdpowiedzUsuńBoze, jakie smakwowitości! PIękna relacja...
OdpowiedzUsuńCo do róży, o którą pytałaś w poście: ja zbierałam różę pięciolistną. TO jest ta na zdjęciach pośrodku, różowa:
http://www.fotoprzyroda.pl/dzika-roza-rosa-canina-vt1353.htm
Wielolistna (ta, co na zdjęciu u mnie na blogu) też może być. Ważne, że to drobna róża rosnąca wielkimi krzaczorami wszędzie, a nie te kalsyczne róże ozdobne.
Pozdrawiam :)
Aniu, cieszę się, że do mnie zajrzałaś i dziękuję za odpowiedz ;)) Akurat TYCH róż nie mam w ogrodzie. Ale o przepisie nie zapomnę i coś mi mówi, że to będzie bardzo "konfiturowa" jesień.
OdpowiedzUsuń