Na te zrazy już dawno miałam ochotę. Od kiedy przeczytałam o nich u Danièle Mazet-Delpeuch, o której pisałam już wcześniej tutaj. O Danièle Mazet-Delpeuch powstał film, który w Polsce był wyświetlany pod tytułem Niebo w gębie (oryginalny tytuł Saveurs du palais).
Książka, jak to zwykle bywa, jest ciekawsza niż sam film, ale nie myślcie, że najpierw była książka. W przypadku Danièle tak się złożyło, że najpierw powstał film, a dopiero potem, zachęcona przez jego twórców, Danièle spisała swoje wspomnienia - i co najważniejsze! - wybrane przepisy.
Ponieważ siostra Danièle po ślubie zamieszkała w Marsylii, pojawił się i ten przepis na zrazy po marsylsku, paupiettes à la marseillaise, który wam dzisiaj polecam.Książka, jak to zwykle bywa, jest ciekawsza niż sam film, ale nie myślcie, że najpierw była książka. W przypadku Danièle tak się złożyło, że najpierw powstał film, a dopiero potem, zachęcona przez jego twórców, Danièle spisała swoje wspomnienia - i co najważniejsze! - wybrane przepisy.
Zrazy po marsylsku (paupiettes à la mode de Marseille)
10 plastrów wołowiny
100 g czarnych oliwek
5 filecików anchois
1 jajko
wędzony boczek pokrojony na cieniutkie plastry
trochę posiekanej pietruszki
kawałek czerstwego chleba
1 duża cebula
4 ząbki czosnku
puszka pomidorów lub 4 duże pomidory obrane ze skórki
pół szklanki białego wytrawnego wina
oliwa
listek laurowy
kilka gałązek tymianku i szałwii
sól i pieprz
Plastry mięsa, jeśli zajdzie taka potrzeba, rozbijamy tłuczkiem. Na każdym układamy po dwa plasterki boczku. Nakładamy po łyżeczce farszu, rozsmarowujemy farsz i zwijamy.
Zrazy obsmażamy krótko na oliwie. Kiedy się przyrumienią, delikatnie solimy (dopiero teraz i tylko z wierzchu !) i odstawiamy na bok.
Cebulę obieramy i kroimy. Wrzucamy ją na rozgrzaną oliwę i krótko dusimy, dodajemy obrany i posiekany czosnek, a po kilku minutach pomidory, wino i zioła. Dusimy przez chwilę pod przykryciem i po jakichś 10 minutach dodajemy zrazy, które dusimy przez następne pół godziny, aż mięso będzie miękkie.
Ze względu na ich południowy charakter Danièle radzi podać je z polentą lub z kuskusem. Ja robię do nich najczęściej polentę, a także gnocchi lub kopytka.
Danièle Mazet-Delpeuch, "Carnets de cuisine du Périgord à l'Elysée"
Nie wiem w jaki sposób definiujesz południowy charakter tych zrazów, czy dlatego, że sos pomidorowy, czy z uwagi na nadzienie. A może jedno i drugie i zapewne w kazdym przypadku bedzie to logiczne uzasadnienie.
OdpowiedzUsuńU mnie w domu, jako że Południowec mieszka, zawszze była dyskusja na temat sosu, bo uczciwie trzeba powiedzieć, że gdzie by w Europie nie połozć palec na mapie, zarazy są, i każdy ma na języku swój smak z dzieciństwa. Ja w swojej naiwności kiedyś sadziłam, że zrazy to polski wynalzek, dzis pogodziałam sie z tym, że tkwiłam w błedzie. Tak wieć podsumowując mój przydługawy wywód, napiszę tylko, że ostatecznie idę na kompromis, i połowę zrazów robię po mojemu, a drugą po "ichniemu" i wszyscy są ukontentowani i jest harmonia w domu :D
Pozdrawiamy serdecznie
Tapenda