Niektórzy powiedzą, że to wyższa półka, a co za tym idzie wyższe ceny. W końcu Marcolini to zdobywca tytułu mistrza świata wyrobów czekoladowych, a ekspozycja w jego sklepie przypomina galerię sztuki. Ale chyba jeszcze bardziej niż czekoladki cenię sobie jego czekoladowe torciki – można podziwiać jego czekoladowe kreacje na www.marcolini.be - szczególnie te czekoladowo-malinowe. Więc kiedy odkryłam, że Marcolini wydał książkę z przepisami, rzecz jasna bardzo się ucieszyłam.
Na pierwszy ogień poszły oczywiście czekoladowe gofry.
Wyjątkowo lekkie i chrupiące. Przepis opiera się na gofrach brukselskich, Marcolini tylko go lekko zmodyfikował. Gorąco polecam!
Czekoladowe gofry Pierre'a Marcoliniego
(na około 30 sztuk - to dużo, ale zapewniam, że szybko znikają z talerza)
425 g mąki 25 g cukru pudru
15 g świeżych drożdży
50 g kakao
125 g mleka w proszku
220 g miękkiego masła
3 białka
Drożdże rozkruszamy i rozpuszczamy w 10 cl ciepłej wody. Wylewamy do miski, do której przesialiśmy mąkę, dodajemy jeszcze 60 cl ciepłej wody, mleko w proszku, kakao i wyrabiamy ciasto. Powinno być dosyć rzadkie. Odstawiamy na godzinę do wyrośnięcia.
Kiedy ciasto wyrośnie, dodajemy masło, porządnie mieszamy oraz białka ubite na sztywną pianę. I ciasto jest gotowe. Można je spokojnie wyrobić wieczorem i zostawić w lodówce na noc.
Gofry pieczemy na wysmarowanej masłem gofrownicy. Drucikiem sprawdzam czy gofry przypiekły się na chrupko i jeśli tak, układam je na kratce do wystygnięcia. Najlepsze są lekko przestudzone – wtedy są najbardziej chrupiące. Z czasem zmiękną i oklapną. Można je wtedy podpiec w tosterze (ustawionym na minimalne grzanie !) - nabiorą na nowo chrupkości. A jeśli wam zostaną, warto je zamrozić. Po wyjęciu z zamrażarnika wkładam je potem do nagrzanego na 200 stopni piekarnika na 8 minut. Też są pyszne.
Jak pewnie zauważyliście, nie są to wcale słodkie gofry, dlatego warto ich gorycz przełamać czymś słodkim i podać na przykład z lekko kwaskowatą konfiturą - my jedliśmy te gofry z brzoskwiniowo-morelową, którą Ania i Fabrice przywieźli nam z Ardèche. Sprawdzą się również lody, bita śmietana i świeże owoce, rozpuszczona ciepła czekolada - to już będzie zależało od waszego nastroju i zapasów w domu.
Pierre Marcolini
rue des Minimes 1
Place du Sablon
1000 Bruxelles
www.marcolini.be
Nigdy takich nie jadłam ale wyglądają bajecznie :-)
OdpowiedzUsuńoh! jaka szkoda, że nie mam gofrownicy- chyba od razu bym się za nie zabrała!
OdpowiedzUsuńach gofry...marzę o gofrownicy! twoje wygladają przepysznie!
OdpowiedzUsuńoj,jakie cudne gofry..a ja nie mam gofrownicy:(
OdpowiedzUsuńjakie gofry!Ja nigdy nie jadłam czekoladowych
OdpowiedzUsuńMniam. Muszą być pyszne.
OdpowiedzUsuńWyglądają rewelacyjnie !
Ohh uwielbiam gofry, zrozumiałe, że właśnie one poszły na pierwszy ogien:)
OdpowiedzUsuńGofry uwielbiam, a czekoladowe pewnie pokochalabym jeszcze bardziej!
OdpowiedzUsuńGofry i czekolada - dwie rzeczy, które chyba najbardziej kojarzą mi się z Belgią. Praliny Leonidas natomiast to mój mały słodki grzech...zawsze kiedy dostaję paczkę, natychmiast szukam tych z nugatowym nadzieniem i wcinam ;)
OdpowiedzUsuńMialam te ksiazke w rekach podczas ostatnich Targow Ksiazki w Brukseli. Po przekartkowaniu wlasnie te gofry rzucily mi sie w oczy, tyle, ze ksiazka ostatecznie przegrala z innymi, a jak wiadomo, wszystkich kupic nie sposob. Dlatego dzieki Ci za ten przepis :-) Serdecznosci, Agnieszko i wiecej lata w lecie zycze, bo tydzien zapowiadaja taki jak i ten poprzedni :-(
OdpowiedzUsuńAnna
gofry jak malowane :))
OdpowiedzUsuńAniu, no nie sposób, ale od czego są koleżanki - szczególnie te pracujące u Marcoliniego ;)) A co do lata...no cóż, było w kwietniu, w maju i w czerwcu w tym roku ;)) Ale ta uwaga niestety nie tylko nas chyba dotyczy...
OdpowiedzUsuńArvèn, tylko nie mów mi, że praliny pocztą ci przysyłają...??? Jeszcze się nigdy na to nie odważyłam ;))
Pozdrowienia dla wszystkich fanek gofrów!
Aż mi ślinka pociekła :) Wyobraziłam je sobie z bitą śmietaną, delikatnie polane czekoladą :)
OdpowiedzUsuńTo cos dla mnie, jak tylko wroce to zrobie. No i moze sprobuje tez taki czekoladowo-malinowy torcik bo to jedno z mich ulubionych polaczen. Poki co jestem w krainie ostryg i mamy calkiem niezla pogode. Opady lekkie i przelotne a poza tym slonce! Kupilam przy okazji solirodka czy jak mu tam, w occie co prawda, ale pamietalam ze wystapil na Twoim blogu wiec postanowilam ze sprobuje ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Marcoliniego rekomederowac mi nie musisz, ale gofrow niestety w jego butiku nigdy nie widzialam ;((
OdpowiedzUsuńoj,dawno nie pieklam gofrow....fajny przepis,warty wyprobowania,a jeszcze jak pysznie smakuja,to tym bardziej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Bardzo podobają mi sie gofry, bo czekoladowych nigdy nie próbowałam. I książka, i okładka książki, jest świetna! :)
OdpowiedzUsuńBelgia i czekolada to naprawdę zgrany duet. Jeśli kiedyś tam pojadę to dostanę chyba wścieklizny na widok takiej ilości specjałów ;) Tej pozytywnej wścieklizny rzecz jasna ;)
OdpowiedzUsuńMam w planie na poniedzialkowe sniadanie, i przygotowanie ciasta w niedziele wieczorem. Czy maslo i piane z bialek dodac juz wieczorem czy dopiero rano?
OdpowiedzUsuńRaczej wieczorem.
OdpowiedzUsuńOK, siedzi w lodowce. Tylko z cukrem mialam watpliwosci, dodalam razem z kakao, a moze trzeba bylo dodac do ubitych bialek?
OdpowiedzUsuńBardzo dobre, malo slodkie dzieki czemu WSZYSTKIM smakowaly :-)
OdpowiedzUsuń