Karczochy (ilość dowolna, im więcej, tym lepiej) należy oczyścić. Po oderwaniu zewnętrznych liści (te zupełnie zewnętrzne odrywamy w całości, a te bliżej środka złamią się w połowie) obieramy łodygę karczocha z zewnętrznych włókien nożykiem lub obieraczką do ziemniaków. Następnie ścinamy górną część liści mniej więcej w połowie kwiatu. Karczocha przepoławiamy na pół. Sprawdzamy, czy karczochy mają charakterystyczne włoski w środku, które Francuzi nazywają siankiem, a Włosi brodą, i które trzeba usunąć. Połówki karczochów wrzucamy do miseczki z wodą i sokiem z cytryny, żeby nie sczerniały.
Przed smażeniem osuszamy obrane karczochy na ściereczce i kroimy na cienkie plasterki, nie grubsze niż 0,5 cm. W rondelku rozgrzewamy oliwę i smażymy, aż plasterki ładnie się przyrumienią z każdej strony. I gotowe: podajemy jako przystawkę delikatnie przyprawione kwiatem soli z chlebem, włoską szynką i z tym, co goście przyniosą. Najważniejsze, to się nie poddawać ;))
Tutaj tez pogoda malo majowa, pocieszam sie, ze to tylko przez tych 'zimnych ogrodnikow' ;)
OdpowiedzUsuńMialam w planach sporo pichcenia w ten weekend, ale dzis sie okazalo, ze nic z tego nie wyjdzie :/ Pociesze sie wiec smakujac przez ekran Twoje karczochy :)
Pozdrawiam serdecznie!
Pysznie, zazdroszczę dostępu do świeżych :)
OdpowiedzUsuńTo jest pyszne, ale w Pl za drogie, żeby je kupować w większych ilościach. Muszę poczekać do wakacji !
OdpowiedzUsuńPyszności!
OdpowiedzUsuńOstatnio na Sycylii miałam nieprzebraną ucztę karczochową.I były tanie ,jak barszcz'.
W kraju są takie drogie i mało świeże.Dlaczego...?
wyborna kolacja!
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy Tapenda
Te karczochy sa przepyszne! W piatek powtorka
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, nigdy się nie odważyłam robić karczochów. Inna sprawa, że ciężko u nas z takim rarytasem:-(
OdpowiedzUsuń